Szczecińscy urzędnicy obiecali mieszkania dla 25 rodzin z hotelu socjalnego w Załomiu. Lokatorzy zrujnowanego baraku podpisali już porozumienie z Zarządem Budynków i Lokali Komunalnych.
Niektórzy jednak na przeprowadzkę poczekają nawet kilkanaście lat.
- Zgodnie z dokumentem, co roku dwie rodziny będą mogły się wyprowadzić - mówi Sylwia Rogulska, zastępca dyrektor ZBiLK-u. - Będziemy wskazywali lokale zamienne, ale tylko osobom, które pracowały w Fabryce Kabli "Załom" i w pierwszej kolejności osobom z dziećmi. W tym roku będą wskazane dwa lokale zamienne. Od metrażu zależy, jak liczna rodzina dostanie mieszkanie.
Choć dwa mieszkania rocznie to niewiele, lokatorzy w końcu odetchnęli z ulgą. - Cieszymy się, że coś w końcu ruszy. Wiem, że chociaż za kilkanaście lat, ale mam zapewnione mieszkanie i wyprowadzę się stamtąd - mówi jedna z lokatorek.
W dawnym hotelu robotniczym mieszka teraz około 130 osób. Kilka lat temu Straż Pożarna zakazała użytkowania baraku, ponieważ nie spełnia podstawowych wymogów bezpieczeństwa. Gdyby wybuchł pożar spłonąłby w ciągu kwadransa.
Na początku roku gmina zapewniła mieszkańców, że pomoże w ich trudnej sytuacji. To była diametralna zmiana stanowiska władz Szczecina, bo do tej pory miasto twierdziło, że nie może pomóc rodzinom mieszkającym w zrujnowanym budynku. Urzędnicy tłumaczyli, że nie mogą ingerować, bo barak stoi na terenie należącym do Skarbu Państwa i Lasów Państwowych.
- Zgodnie z dokumentem, co roku dwie rodziny będą mogły się wyprowadzić - mówi Sylwia Rogulska, zastępca dyrektor ZBiLK-u. - Będziemy wskazywali lokale zamienne, ale tylko osobom, które pracowały w Fabryce Kabli "Załom" i w pierwszej kolejności osobom z dziećmi. W tym roku będą wskazane dwa lokale zamienne. Od metrażu zależy, jak liczna rodzina dostanie mieszkanie.
Choć dwa mieszkania rocznie to niewiele, lokatorzy w końcu odetchnęli z ulgą. - Cieszymy się, że coś w końcu ruszy. Wiem, że chociaż za kilkanaście lat, ale mam zapewnione mieszkanie i wyprowadzę się stamtąd - mówi jedna z lokatorek.
W dawnym hotelu robotniczym mieszka teraz około 130 osób. Kilka lat temu Straż Pożarna zakazała użytkowania baraku, ponieważ nie spełnia podstawowych wymogów bezpieczeństwa. Gdyby wybuchł pożar spłonąłby w ciągu kwadransa.
Na początku roku gmina zapewniła mieszkańców, że pomoże w ich trudnej sytuacji. To była diametralna zmiana stanowiska władz Szczecina, bo do tej pory miasto twierdziło, że nie może pomóc rodzinom mieszkającym w zrujnowanym budynku. Urzędnicy tłumaczyli, że nie mogą ingerować, bo barak stoi na terenie należącym do Skarbu Państwa i Lasów Państwowych.