Pielęgniarki ze szpitali należących do spółki "Nowy Szpital" - przyjechały w piątek do Szczecina, żeby strajkować pod siedzibą zarządu spółki. Twierdzą, że zarabiają za mało i domagają się podwyżek.
Wśród kilkudziesięciu protestujących były pielęgniarki i związkowcy "Solidarności" m.in. ze szpitali w Kostrzynie nad Odrą, Nakle, Szubinie, Świebodzinie czy Olkuszu.
Demonstranci żądają podwyżek pensji i zarzucają władzom spółki inwestowanie w infrastrukturę, a nie w wypłaty dla pracowników.
- Mam 1750 złotych i 40 lat pracy. Jestem specjalistą pielęgniarstwa - mówiła protestująca kobieta.
- Gdybym nie pracowała w świąteczne noce, miałabym 1200 złotych. To jest karygodne. Mój syn miał ostatnio wypadek. Nie daj Boże, żeby trafił do szpitala, w którym pracuję - dodała inna pielęgniarka.
Przyjechali do Szczecina, żeby przekazać petycję prezesowi zarządu spółki "Nowy Szpital".
Prezes Marcin Szulwiński powiedział, że zarząd odniesie się do zarzutów związków, ale nie powiedział kiedy.
- Myślę, że tu nie załatwimy żadnych spraw. Dziękuję za petycję. Ze swojej strony na pewno będę wpływał na zarządy, żeby pozostawali z państwem w dialogu i żeby te rzeczy, które można załatwić jak najszybciej, były załatwiane - odpowiedział Szulwiński.
Związki dają czas zarządowi na naprawę sytuacji do końca grudnia. Jeśli nie będzie efektów, manifestujący zapowiedzieli strajki w całym kraju.
Według protestujących, niska pensja w szpitalach jest od co najmniej sześciu lat.
Demonstranci żądają podwyżek pensji i zarzucają władzom spółki inwestowanie w infrastrukturę, a nie w wypłaty dla pracowników.
- Mam 1750 złotych i 40 lat pracy. Jestem specjalistą pielęgniarstwa - mówiła protestująca kobieta.
- Gdybym nie pracowała w świąteczne noce, miałabym 1200 złotych. To jest karygodne. Mój syn miał ostatnio wypadek. Nie daj Boże, żeby trafił do szpitala, w którym pracuję - dodała inna pielęgniarka.
Przyjechali do Szczecina, żeby przekazać petycję prezesowi zarządu spółki "Nowy Szpital".
Prezes Marcin Szulwiński powiedział, że zarząd odniesie się do zarzutów związków, ale nie powiedział kiedy.
- Myślę, że tu nie załatwimy żadnych spraw. Dziękuję za petycję. Ze swojej strony na pewno będę wpływał na zarządy, żeby pozostawali z państwem w dialogu i żeby te rzeczy, które można załatwić jak najszybciej, były załatwiane - odpowiedział Szulwiński.
Związki dają czas zarządowi na naprawę sytuacji do końca grudnia. Jeśli nie będzie efektów, manifestujący zapowiedzieli strajki w całym kraju.
Według protestujących, niska pensja w szpitalach jest od co najmniej sześciu lat.