Smród z fermy to już nie największy problem mieszkańców Rościna pod Myśliborzem. W nocy nie dają im spać piszczące z głodu norki - blisko 12 tysięcy zwierząt.
Upadająca ferma działa od trzech lat. Powstała mimo protestów okolicznych sąsiadów. Jak mówią, największe problemy zaczęły się w czerwcu, kiedy to duński właściciel przestał płacić pracownikom fermy. W pięciu halach pracuje teraz jedna osoba, nie ma tam prądu.
Mieszkańcy żalą się, że nie mogą spać. - Jest smród nie do wytrzymania, dużo much i pisk zwierząt - skarżą się.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Myśliborzu Ryszard Horbanowicz mówi, że transport karmy dla norek z Danii dotarł do Rościna kilka dni temu. To rozwiązało problem, ale tymczasowo.
- Sam powiatowy lekarz weterynarii nie ma tu mocy sprawczej i nie może wydawać decyzji w tym zakresie. Przekazałem informacje burmistrzowi, żeby wiedział i działał - tłumaczy Horbanowicz.
Burmistrz Myśliborza Arkadiusz Janowicz rozkłada ręce. - Dopóki nie zostało naruszone prawo, czyli w tym przypadku dobrostan zwierząt, nie ma podstaw, żeby zawiadomić prokuraturę - wyjaśnia Janowicz.
Na fermie zastaliśmy jedynego mężczyznę, który opiekuje się zwierzętami - nie chciał nam jednak odpowiedzieć na żadne pytanie.
Z właścicielem fermy nie ma kontaktu. Norki w listopadzie powinny być uśpione i przekazane odbiorcy.
Prezes Okręgowego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych zapowiedział, że zadba o to, aby tak się stało i doprowadzi do końca hodowli.
Mieszkańcy żalą się, że nie mogą spać. - Jest smród nie do wytrzymania, dużo much i pisk zwierząt - skarżą się.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Myśliborzu Ryszard Horbanowicz mówi, że transport karmy dla norek z Danii dotarł do Rościna kilka dni temu. To rozwiązało problem, ale tymczasowo.
- Sam powiatowy lekarz weterynarii nie ma tu mocy sprawczej i nie może wydawać decyzji w tym zakresie. Przekazałem informacje burmistrzowi, żeby wiedział i działał - tłumaczy Horbanowicz.
Burmistrz Myśliborza Arkadiusz Janowicz rozkłada ręce. - Dopóki nie zostało naruszone prawo, czyli w tym przypadku dobrostan zwierząt, nie ma podstaw, żeby zawiadomić prokuraturę - wyjaśnia Janowicz.
Na fermie zastaliśmy jedynego mężczyznę, który opiekuje się zwierzętami - nie chciał nam jednak odpowiedzieć na żadne pytanie.
Z właścicielem fermy nie ma kontaktu. Norki w listopadzie powinny być uśpione i przekazane odbiorcy.
Prezes Okręgowego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych zapowiedział, że zadba o to, aby tak się stało i doprowadzi do końca hodowli.