Skarbnik miasta Stanisław Lipiński tłumaczył w poniedziałek szczecińskim radnym, dlaczego w programie sesji znalazła się uchwała o zaciągnięciu przez miasto pożyczki na 150 milionów złotych.
Urzędnik podkreślił, że wynika to z powodów formalnych i prezydent nie zamierza tych pieniędzy wydawać. Radni przyjęli te wyjaśnienia, chociaż Tomasz Grodzki zastanawiał się.
- Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że w przyszłym roku nie będziemy musieli zaciągać więcej tego typu kredytów? - pytał radny PO.
Jak tłumaczył skarbnik, chodzi o sprawy formalne: gdy radni przyjmują budżet, co zazwyczaj dzieje się w grudniu, to daje prezydentowi prawo do zaciągania kredytów. Tym razem plan wydatków miasta radni przegłosują prawdopodobnie 12 stycznia, gdyby wcześniej zdarzyło się coś niespodziewanego, prezydent nie miałby prawa wziąć pożyczki.
- Prawdopodobnie z tego kredytu na pewno nie skorzystamy - powiedział skarbnik. - Śmiesznym i nierozsądnym byłoby, gdybyśmy nie mieli takiego zabezpieczenia, za które nie płacimy nic, a może pojawić się nadzwyczajny przypadek.
Jak zapewnił skarbnik, na koncie miasta jest teraz 140 milionów złotych.
- Czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że w przyszłym roku nie będziemy musieli zaciągać więcej tego typu kredytów? - pytał radny PO.
Jak tłumaczył skarbnik, chodzi o sprawy formalne: gdy radni przyjmują budżet, co zazwyczaj dzieje się w grudniu, to daje prezydentowi prawo do zaciągania kredytów. Tym razem plan wydatków miasta radni przegłosują prawdopodobnie 12 stycznia, gdyby wcześniej zdarzyło się coś niespodziewanego, prezydent nie miałby prawa wziąć pożyczki.
- Prawdopodobnie z tego kredytu na pewno nie skorzystamy - powiedział skarbnik. - Śmiesznym i nierozsądnym byłoby, gdybyśmy nie mieli takiego zabezpieczenia, za które nie płacimy nic, a może pojawić się nadzwyczajny przypadek.
Jak zapewnił skarbnik, na koncie miasta jest teraz 140 milionów złotych.