Nie wiadomo jaki to gatunek, skąd się wziął, ani jak długo tam siedzi. Jedyne co jest pewne to fakt, że sąsiedzi ze strachu boją się wychodzić z domu.
W czwartek odkryli go kominiarze, ale uciekli w popłochu - mówią mieszkańcy z ulicy Pocztowej. - Powiedzieli, że wąż miał dobry metr. Duży na grubość ręki. Kominiarz mówił, że sam się przestraszył i uciekł. - Wnuczka boi się iść do ubikacji. Chyba każdy się boi. - Bo to nie wiadomo czy nie jest jadowity.
Potem sąsiedzi szukali pomocy u miejskich służb. - Wezwaliśmy straż pożarną, technika miejskiego, straż miejską i nic.
Od czwartku nikt nie przyjechał. W piątek rano, gdy byliśmy na miejscu, pojawili strażnicy miejscy by pilnować wejścia na strych. Chwilę później z siatką, kleszczami i latarką przyszedł łowczy Ryszard Czaraszkiewicz i przeszukał strych.
- Finału nie będzie, bo gdzieś się schował. Jeżeli my weszliśmy na strych, to chyba nie ma obaw - powiedział łowczy.
Łowczy jest zdania, że wąż prawie na pewno nie jest jadowity. Prawie.
Potem sąsiedzi szukali pomocy u miejskich służb. - Wezwaliśmy straż pożarną, technika miejskiego, straż miejską i nic.
Od czwartku nikt nie przyjechał. W piątek rano, gdy byliśmy na miejscu, pojawili strażnicy miejscy by pilnować wejścia na strych. Chwilę później z siatką, kleszczami i latarką przyszedł łowczy Ryszard Czaraszkiewicz i przeszukał strych.
- Finału nie będzie, bo gdzieś się schował. Jeżeli my weszliśmy na strych, to chyba nie ma obaw - powiedział łowczy.
Łowczy jest zdania, że wąż prawie na pewno nie jest jadowity. Prawie.