- W niedzielę o chorym borsuku leżącym nad morzem funkcjonariuszy powiadomili plażowicze - mówi komendant straży gminnej w Rewalu Leszek Kozłowski. - Był spokojny. Nie był arogancki ani agresywny. Skontaktowałem się ze strażnikiem, który interweniował. Powiedział, że wyraźnie było od niego czuć piwo. Ci, którzy byli na miejscu widzieli leżące puszki po piwie. Być może ktoś napoił go tym piwem.

Zwierzę zabrała Fundacja Dzika Ostoja z Wielgowa. Borsuczyca trzeźwieje.

- Wandzią opiekują się weterynarze - mówi prezes Fundacji Marzena Białowolska. - Wandzia spała i sapała jak człowiek, który wypił więcej niż powinien. We wtorek wieczorem zaczęła jeść pierwsze posiłki. Jeszcze sapie i jęczy i pewnie boli ją głowa. Najważniejsze, że nie zwraca pożywienia. Je na leżąco, bo nie ma siły jeszcze się podnieść.

Według Marzeny Białowolskiej, zwierzę ukradło komuś alkohol. - Ktoś może ukrył albo zostawił na drugi dzień plecak z alkoholem, albo tak jak Wandzia spał sobie na plaży. Wandzia powynosiła to w swoje miejsce i bardzo się ululała. Chyba jest jakiś dodatek w tym piwie, który bardzo polubiła, bo zgryzła wiele kapsli i wypiła trunek - tłumaczy Białowolska.

Za kilka dni borsuczyca zostanie wypuszczona na wolność w Rewalu.

Weterynarze w środę informowali, że Wandzia jest samicą. Po dokładnych badaniach okazało się, że to samiec.