Rodzina 14-letniego Maksymiliana, chorego na ostrą białaczkę, zebrała pieniądze na niezbędny przy kuracji lek. Cały czas jednak potrzebne jest wsparcie. Chłopiec przebywa na oddziale św. Mikołaja w szpitalu przy Unii Lubelskiej w Szczecinie.
Według lekarzy, zaproponowany preparat jest obecnie najbardziej trafioną metodą leczenia ciężkiej choroby.
Maksymilian zachorował kilka miesięcy temu. Na początku objawy były niewinne. - Syn ciągle był zmęczony. Mówił, że nie ma siły nic robić. Był też bardzo blady - mówi tata chłopca.
Dr Tomasz Ociepa, onkolog ze szpitala przy Unii Lubelskiej w Szczecinie mówi, że terapia zagranicznym lekiem o nazwie Mylotarg może pomóc.
- Maksymilian choruje na ostrą białaczkę szpikową i już wiemy, że pierwotnie oporną na chemioterapię. Po pierwszych dwóch cyklach chemioterapii nie uzyskaliśmy ustąpienia objawów choroby. Metody terapeutyczne są dosyć ograniczone - tłumaczy.
Lek nie jest zarejestrowany w Polsce ani nie jest refundowany. Jak powiedział dr Ociepa, Ministerstwo Zdrowia zgodziło się na dopuszczenie leku do obrotu na terenie kraju. Bez tego preparat nie mógłby zostać podany.
Rodzice Maksymiliana zebrali pieniądze na dwie ampułki leku, które kosztują 50 tysięcy złotych. Niewykluczone, że chłopiec będzie musiał przyjąć kolejną dawkę.
Lekarze szukają też dla chłopca niespokrewnionego dawcy szpiku kostnego. Przeszczep będzie kolejnym etapem leczenia. Szczegóły, jak można pomóc Maksowi są na stronie internetowej Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe.
Maksymilian zachorował kilka miesięcy temu. Na początku objawy były niewinne. - Syn ciągle był zmęczony. Mówił, że nie ma siły nic robić. Był też bardzo blady - mówi tata chłopca.
Dr Tomasz Ociepa, onkolog ze szpitala przy Unii Lubelskiej w Szczecinie mówi, że terapia zagranicznym lekiem o nazwie Mylotarg może pomóc.
- Maksymilian choruje na ostrą białaczkę szpikową i już wiemy, że pierwotnie oporną na chemioterapię. Po pierwszych dwóch cyklach chemioterapii nie uzyskaliśmy ustąpienia objawów choroby. Metody terapeutyczne są dosyć ograniczone - tłumaczy.
Lek nie jest zarejestrowany w Polsce ani nie jest refundowany. Jak powiedział dr Ociepa, Ministerstwo Zdrowia zgodziło się na dopuszczenie leku do obrotu na terenie kraju. Bez tego preparat nie mógłby zostać podany.
Rodzice Maksymiliana zebrali pieniądze na dwie ampułki leku, które kosztują 50 tysięcy złotych. Niewykluczone, że chłopiec będzie musiał przyjąć kolejną dawkę.
Lekarze szukają też dla chłopca niespokrewnionego dawcy szpiku kostnego. Przeszczep będzie kolejnym etapem leczenia. Szczegóły, jak można pomóc Maksowi są na stronie internetowej Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Chorych na Białaczkę i Inne Choroby Nowotworowe.