Ruszył proces oskarżonego o morderstwo trzech osób. Do dramatu doszło cztery lata temu w willi w szczecińskim Dąbiu. Radosław W. jest podejrzewany o zabicie swojej matki, ojczyma i przyrodniego niepełnosprawnego brata.
W czwartek jako pierwszy zeznawał przed sądem jeden z nich. Mówił, że pomógł w zdobyciu pistoletu. Jak się okazało, broń była niesprawna. Ostatecznie zabójca użył maczety. Zeznający mężczyzna stwierdził, że Radosław W., przyznał się mu do zabicia kogoś.
"Mówił mi, że kobieta, którą mordował ugryzła go w rękę. Mówił, że słyszał jęki i nie myślał, że to tak źle się wszystko potoczy" - dyktował do protokołu sędzia prowadzący rozprawę.
Zeznający dziś opowiadał też, jak później miał przyjechać w nocy po oskarżonego do Dąbia. Krzysztof P. tłumaczył przed sądem, że nie pamięta dokładnie całego zdarzenia, bo był spanikowany. Dlaczego? - dociekał sędzia.
- Już jak zadzwonił do mnie, to po jego głosie wywnioskowałem, że coś niedobrego naprawdę się stało - powiedział zeznający Krzysztof P.
Oskarżony o potrójne morderstwo też będzie zeznawał. Mężczyzna, który podczas śledztwa milczał, teraz zamierza mówić i podtrzymuje, że jest niewinny. Adwokat Radosława W. podkreśla, że jego klient przedstawi zdecydowanie inną wersję wydarzeń od tej, którą zaprezentowała prokuratura.
Kolejne posiedzenie zaplanowano na piątek. Sąd ma do przesłuchania 120 świadków. Radosławowi W. grozi dożywocie, jego wspólnikom osiem lat za kratami. Według prokuratury do mordu doszło na tle rabunkowym.