Wywleczeni z domów w mroźną noc, zesłani na cierpienie i śmierć za to, że byli Polakami - w środę kresowiacy mieszkający w Szczecinie spotkali się na Cmentarzu Centralnym w 76. rocznicę pierwszej wywózki w głąb Związku Radzieckiego.
W czasach PRL-u nie mogli o tym mówić, byli szykanowani - teraz przypominają o piekle Syberii i kazachskich stepów. Podczas uroczystego apelu upamiętniono także ofiary katastrofy smoleńskiej.
- Wzywam Was, Córki i Synowie Narodu Polskiego, którzy w najtragiczniejszym czasie nie zawiedliście pokazując światu, że jeszcze Polska nie zginęła - takie słowa padły podczas Apelu.
- Mnie, babcię, mamę, trójkę dzieci o 2 w nocy wywieźli bydlęcymi wagonami - wspomina wydarzenia sprzed 76 lat jeden z kresowiaków.
Po tym jak w 1939 roku Związek Radziecki zajął część terytorium II Rzeczpospolitej, sowieci postanowili deportować z tych terenów ludność polską. W nocy 10 lutego 1940 roku, w 40-stopniowym mrozie enkawudziści wywlekali ludzi z domów, dając im kilkanaście minut na spakowanie się, pakowali do bydlęcych wagonów i wywozili, między innymi na Syberię czy do Kazachstanu. Taka podróż potrafiła trwać nawet kilka tygodni w straszliwych warunkach, nie wszyscy to przeżyli. Ci, którym się udało, musieli przeżyć mieszkając w ziemiankach i żebrząc o jedzenie. W tak zwanej pierwszej deportacji 10 lutego 1940 roku do niewolniczej pracy na rzecz Związku Radzieckiego wywieziono prawie 150 tysięcy ludzi, w tym wiele dzieci.
Historycy szacują, że represje dotknęły prawie miliona naszych rodaków. Po wojnie nie mogli mówić o swojej gehennie. Zdarzało się, że "władza ludowa" szykanowała zesłańców.
Po wojnie kilka tysięcy z nich osiedliło się w naszym regionie, teraz jest ich kilkuset.
- Wzywam Was, Córki i Synowie Narodu Polskiego, którzy w najtragiczniejszym czasie nie zawiedliście pokazując światu, że jeszcze Polska nie zginęła - takie słowa padły podczas Apelu.
- Mnie, babcię, mamę, trójkę dzieci o 2 w nocy wywieźli bydlęcymi wagonami - wspomina wydarzenia sprzed 76 lat jeden z kresowiaków.
Po tym jak w 1939 roku Związek Radziecki zajął część terytorium II Rzeczpospolitej, sowieci postanowili deportować z tych terenów ludność polską. W nocy 10 lutego 1940 roku, w 40-stopniowym mrozie enkawudziści wywlekali ludzi z domów, dając im kilkanaście minut na spakowanie się, pakowali do bydlęcych wagonów i wywozili, między innymi na Syberię czy do Kazachstanu. Taka podróż potrafiła trwać nawet kilka tygodni w straszliwych warunkach, nie wszyscy to przeżyli. Ci, którym się udało, musieli przeżyć mieszkając w ziemiankach i żebrząc o jedzenie. W tak zwanej pierwszej deportacji 10 lutego 1940 roku do niewolniczej pracy na rzecz Związku Radzieckiego wywieziono prawie 150 tysięcy ludzi, w tym wiele dzieci.
Historycy szacują, że represje dotknęły prawie miliona naszych rodaków. Po wojnie nie mogli mówić o swojej gehennie. Zdarzało się, że "władza ludowa" szykanowała zesłańców.
Po wojnie kilka tysięcy z nich osiedliło się w naszym regionie, teraz jest ich kilkuset.