Około dwudziestu pacjentów ze Szczecina z chorobami serca może otrzymać specjalne kamizelki z defibrylatorami. Rozda je szpital na Pomorzanach.
Z takich kamizelek będą mogli skorzystać pacjenci, którym grozi nawrót choroby. Takie urządzenia do tej pory były stosowane w szpitalu w Łodzi. Tam kamizelka uratowała życie panu Jerzemu.
- Do tej pory mam jeszcze ślady, jak elektroda trochę przypaliła - przyznaje pan Jerzy.
Jak mówi prof. Jarosław Kaźmierczak z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, pacjent będzie nosił kamizelkę przez trzy miesiące i będzie w tym czasie monitorowany.
- W ciągu miesiąca czy dwóch kamizelki powinny być dostępne. Część pacjentów po zawale serca jest zagrożonych zaburzeniami rytmu. Kamizelka zabezpieczałaby pacjenta w takim sensie, że jest zewnętrzna, pacjent nosi ją i ma elektrody naskórne i w przypadku zaburzeń rytmu zareaguje tak jak wszczepiony defibrylator - tłumaczy prof. Kaźmierczak.
Jak dodaje, to rozwiązanie dla osób, które nie mogą z przyczyn medycznych mieć wszczepionego urządzenia pod skórę.
Koszt jednego takiego urządzenia to kilkanaście tysięcy złotych.
Projekt, do którego dołączy Szczecin, ma trwać rok.
- Do tej pory mam jeszcze ślady, jak elektroda trochę przypaliła - przyznaje pan Jerzy.
Jak mówi prof. Jarosław Kaźmierczak z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, pacjent będzie nosił kamizelkę przez trzy miesiące i będzie w tym czasie monitorowany.
- W ciągu miesiąca czy dwóch kamizelki powinny być dostępne. Część pacjentów po zawale serca jest zagrożonych zaburzeniami rytmu. Kamizelka zabezpieczałaby pacjenta w takim sensie, że jest zewnętrzna, pacjent nosi ją i ma elektrody naskórne i w przypadku zaburzeń rytmu zareaguje tak jak wszczepiony defibrylator - tłumaczy prof. Kaźmierczak.
Jak dodaje, to rozwiązanie dla osób, które nie mogą z przyczyn medycznych mieć wszczepionego urządzenia pod skórę.
Koszt jednego takiego urządzenia to kilkanaście tysięcy złotych.
Projekt, do którego dołączy Szczecin, ma trwać rok.