Tyle przejechał szczecinianin Marcin Bakalarczyk podczas wyścigu Bałtyk - Bieszczady.
Rowerzysta przejechał trasę ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych i z powrotem.
- Bywały dni, gdy etapy kończyliśmy po zmroku i w deszczu, a na drodze tiry czy auta . Było bardzo niebezpiecznie. Podczas takiej wyprawy trudno o wypoczynek. Wieczorem kładłem się spać zmęczony, a rano wstawałem zamroczony - opowiada Marcin Bakalarczyk.
Jak wyglądała dieta?
- Normalne obiady na punktach żywieniowych. Jadłem wszystko, co oferowali - np. żurek, batony czy banany. Na trasie trzeba było zaliczać kolejne punkty, podbijać kartę i dalej w drogę - odpowiada.
Wyścig "Bałtyk - Bieszczady" to ultramaraton. Tegoroczna edycja była dziewiątą.
- Bywały dni, gdy etapy kończyliśmy po zmroku i w deszczu, a na drodze tiry czy auta . Było bardzo niebezpiecznie. Podczas takiej wyprawy trudno o wypoczynek. Wieczorem kładłem się spać zmęczony, a rano wstawałem zamroczony - opowiada Marcin Bakalarczyk.
Jak wyglądała dieta?
- Normalne obiady na punktach żywieniowych. Jadłem wszystko, co oferowali - np. żurek, batony czy banany. Na trasie trzeba było zaliczać kolejne punkty, podbijać kartę i dalej w drogę - odpowiada.
Wyścig "Bałtyk - Bieszczady" to ultramaraton. Tegoroczna edycja była dziewiątą.