To rząd SLD jest odpowiedzialny za upadek przemysłu stoczniowego w Szczecinie - mówił w poniedziałek przed sądem okręgowym były wiceprezes Holdingu Stoczniowego Ryszard Kwidziński.
Wymienił nawet nazwisko znanego biznesmena z Trójmiasta Andrzeja Hassa, który miał przejąć stocznię w Szczecinie. To jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, dziś należy do niego m.in. armator Euroafrica.
Zdaniem Ryszarda Kwidzińskiego służby specjalne przygotowały upadłość stoczni. Oskarżył też byłego premiera Leszka Millera, że za ich pomocą organizował wiece w stoczni. Rząd SLD w 2002 roku specjalnie zmienił swoją strategię wobec Holdingu stoczniowego, aby doprowadzić go do upadku - mówił Ryszard Kwidziński były wiceprezes spółki.
- Rząd SLD odszedł od ustaleń, które dwa tygodnie wcześniej miał z nami - mówił Kwidziński.
Paweł Dobroczek z Prokuratorii Skarbu Państwa - która nie zgadza się z pozwem - zaznaczył, że ówczesne działania władz nie miały znamion przestępstwa.
- To, że pewne działania mogą nam się z jakiegoś powodu nie podobać nie znaczy, że one stanowią naruszenie prawa - tłumaczył Dobroczek.
Dziś zeznawał też były premier Jan Krzysztof Bielecki, który niewiele miał do powiedzenia w sprawie upadku Holdingu. Dodał po wyjściu z rozprawy, że jest tylko dekoracją procesu.
- Nie mam żadnej wiedzy na temat późniejszych działań, bo jak powiedziałem przed sądem, pracowałem wtedy w Londynie - mówi Bielecki.
We wtorek mają w sprawie zaznawać dziennikarze. Byli prezesi Holdingu Stoczniowego oskarżają ich o zorganizowanie nagonki medialnej na były zarząd stoczni.
Sprawa przed sądem - w sprawie upadku holdingu stoczniowego - toczy się z powództwa akcjonariuszy tej spółki. Domagają się oni odszkodowania od skarbu państwa za doprowadzenie firmy do bankructwa.
Zdaniem Ryszarda Kwidzińskiego służby specjalne przygotowały upadłość stoczni. Oskarżył też byłego premiera Leszka Millera, że za ich pomocą organizował wiece w stoczni. Rząd SLD w 2002 roku specjalnie zmienił swoją strategię wobec Holdingu stoczniowego, aby doprowadzić go do upadku - mówił Ryszard Kwidziński były wiceprezes spółki.
- Rząd SLD odszedł od ustaleń, które dwa tygodnie wcześniej miał z nami - mówił Kwidziński.
Paweł Dobroczek z Prokuratorii Skarbu Państwa - która nie zgadza się z pozwem - zaznaczył, że ówczesne działania władz nie miały znamion przestępstwa.
- To, że pewne działania mogą nam się z jakiegoś powodu nie podobać nie znaczy, że one stanowią naruszenie prawa - tłumaczył Dobroczek.
Dziś zeznawał też były premier Jan Krzysztof Bielecki, który niewiele miał do powiedzenia w sprawie upadku Holdingu. Dodał po wyjściu z rozprawy, że jest tylko dekoracją procesu.
- Nie mam żadnej wiedzy na temat późniejszych działań, bo jak powiedziałem przed sądem, pracowałem wtedy w Londynie - mówi Bielecki.
We wtorek mają w sprawie zaznawać dziennikarze. Byli prezesi Holdingu Stoczniowego oskarżają ich o zorganizowanie nagonki medialnej na były zarząd stoczni.
Sprawa przed sądem - w sprawie upadku holdingu stoczniowego - toczy się z powództwa akcjonariuszy tej spółki. Domagają się oni odszkodowania od skarbu państwa za doprowadzenie firmy do bankructwa.