Konsul Ukrainy Henryk Kołodziej powiedział na naszej antenie, że jeden z największych zakładów mięsnych w regionie wyniszcza ukraińskich pracowników. To - jak dodał - m.in zatrudnianie na czarno, praca całą dobę, kary finansowe za odmówienie pracy w weekend i duże opłaty za rozwiązanie umowy. To tylko niektóre z zarzutów.

- Jest to na pograniczu handlu ludźmi. Takie potężne zakłady, jak zakłady mięsne Agryf, tam traktowanie obywateli ukraińskich jest na pograniczu chyba właściwie chęci wyniszczenia ich. Nie ma żadnego uzasadnienia, żeby ludzie pracowali po 16 albo 24 godziny, w takich warunkach w jakich pracuje się w zakładach mięsnych - mówił Kołodziej.

Konsul Ukrainy poinformował, że z pełną świadomością i odpowiedzialnością ujawnia, że w zakładach mięsnych ludzie pracują ponad swoje siły. Są wykorzystywani.

Zarzuty są absurdalne - ocenił Andrzej Pawelczak, dyrektor PR i rzecznik prasowy zakładów Animex, czyli dawnego Agryfu.

- Stwierdzenia pana konsula są dla mnie zaskakujące. Sięgają prawie absurdu. Jesteśmy dużym zakładem, chyba największym pracodawcą w regionie. Nie stwierdzono żadnych przekroczeń wobec pracowników ukraińskich. To jest zupełny absurd. Wiadomo na co zezwala kodeks pracy - komentuje Pawelczak.

W zakładach pracuje około 300 obywateli Ukrainy.

Firma nie zgodziła się byśmy weszli na teren zakładu z mikrofonem. Czekamy na informację z inspekcji pracy w sprawie kontroli Agryfu.