Postępowanie przygotowawcze w sprawie tragedii na Wyspie Puckiej wszczęła szczecińska prokuratura. We wtorek 7- i 11-latek utopili się w Regaliczce.
Dzień po tragedii na Wyspie Puckiej, mieszkańcy przychodzą na brzeg Regaliczki i wspominają, a na fladze działkowców, przy wjeździe do ogródków, powiewa czarna wstęga.
- Jak oni tutaj weszli? Tam jest bardzo cienki lód, tam płynie woda. Znałem tych chłopców. Ich rodzice to młode małżeństwo, bardzo porządni ludzie. To straszna tragedia. Wszyscy to przeżywamy strasznie. Jak ich zabrały karetki na sygnale, to wszyscy liczyliśmy po cichu, że może się uda - mówili mieszkańcy w rozmowie z Radiem Szczecin. - Ten młodszy chłopiec to kolega mojego wnuczka, bawili się i przyjaźnili od kilku lat. Też się nim opiekowałem. Brak słów na to się stało.
Do wypadku doszło we wtorek około godziny 13. Pod dwoma chłopcami, chodzącymi po zamarzniętym kanale Regaliczka, załamał się lód. Obaj wpadli do wody. Przechodnie powiadomili służby ratunkowe.
Nurkowie po kilkudziesięciu minutach wydobyli z wody najpierw 11-latka, potem jego 7-letniego kuzyna. Chłopcy trafili do szpitala. Mimo wielogodzinnej walki lekarzy o ich życie, w nocy dzieci zmarły. Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności tragedii.