Wielka, fabularna gra terenowa osadzona w realiach świata po wojnie nuklearnej rozpocznie się we wtorek wieczorem na nieczynnym lotnisku w stargardzkim Kluczewie. To w ramach trwającego tam OldTown Festivalu.
Częścią imprezy jest tzw. "larp", czyli fabularna gra w terenie. Jej scenariusz zakłada, że świat zniszczyła wojna atomowa, a ci, którzy przetrwali, próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rozgrywka trwa 72 godziny, a gracze wcielają się w role fikcyjnych, wymyślonych przez siebie postaci z poszczególnych frakcji.
Wśród uczestników jest m.in. Janek. Na co dzień studiuje inżynierię materiałową na AGH w Krakowie. Dorabia jako barman, ale teraz to wszystko nie jest ważne, bo jest w Azylu przywódcą frakcji.
- Nazywają mnie "Rudym Żydem". Azyl to frakcja "mutantów", która jest niezbyt pokorna względem całego miasteczka. Frakcja pochodzi spod Warszawy i wierzy w "świętą Legiunię" - opowiada Janek. - Są "mutantami", bo odpalili elektrownię atomową bez osłon i wtedy trochę ich zmutowało.
Julas w grze jest "dzikusem". Ma na sobie mnóstwo ozdób, koralików i zawieszek. Nie ma żadnych dodatków technologicznych. - Wszyscy nazywają nas "dzikusami". Nasza religia zakłada, że świat jest podzielony na dymy. Szary dym symbolizuje technikę i elektronikę. Zaburza równowagę między dwoma dymami - wyjaśnia.
Gra rozpocznie się po sesji fotograficznej. - Jeszcze we wtorek czekają nas konkursy, warsztaty i koncert. "Larp" wystartuje około godziny 20, a zakończy się w piątkowy wieczór - mówi Ernest Warych, organizator festiwalu.
Impreza potrwa do soboty. Wtedy też w Stargardzie odbędzie się parada uczestników. OldTown Festival odbywa się po raz 13. W tym roku bierze w nim udział ponad tysiąc osób z Polski, Niemiec, Finlandii czy Izraela.