Przed sądem rejonowym w Białogardzie od godziny 13 trwa rozprawa dotycząca ograniczenia praw rodzicielskich pary, która w piątek zabrała ze szpitala swoją nowonarodzona córkę.
Jeżeli chodzi o sprawę ograniczenia praw rodzicielskich pary, która zabrała noworodka ze szpitala, sędzia prowadząca wyłączyła jej jawność. To oznacza, że postępowanie toczy się za zamkniętymi drzwiami. Biorą w nim udział wyznaczony kurator, prokurator z Białogardu i pełnomocnik rodziców. Sąd nie zezwolił na udział w procesie mężów zaufania zgłoszonych przez adwokata rodziców.
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia mowa była o proteście w obronie rodziców. Tak jak było to zapowiadane, przed sądem zebrała się grupa kilkudziesięciu osób związanych m.in. ze stowarzyszeniem zrzeszającym tzw. antyszczepionkowców. Mają oni transparenty m.in. "czyje są dzieci - mamy i taty czy rządu" oraz "wara od naszych dzieci". Krzyczą oni "szpital do sądu" czy "wolność, wolność".
- Jesteśmy tu przede wszystkim żeby wesprzeć tę rodzinę, która została postawiona w tak dramatycznej sytuacji. Zagrożenia, ucieczki. Oni teraz czują się jakby byli wyrzutkami, przestępcami. Oczekujemy, żeby sąd uchylił postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej. Myślimy, że właśnie wtedy rodzice przestaną się ukrywać i ta sprawa będzie ostatecznie wyjaśniona - mówi Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”.
To nie koniec tej sprawy - kolejna rozprawa w sądzie dot. opieki nad dzieckiem została zaplanowana na 13 października. Sądowi został we wtorek dostarczony list od rodziców dziecka, miało w nim paść zapewnienie, że kiedy tylko kurator przestanie mieć możliwość decydowania o opiece medycznej nad dzieckiem - rodzina przestanie się ukrywać. Matka i ojciec dziewczynki mieli też zadeklarować gotowość do udziału w kolejnych rozprawach.
Wtorkowa rozprawa nie ma związku ze śledztwem wszczętym przez Prokuraturę Rejonową w Białogardzie, która zbada, czy rodzice narazili zdrowie i życie dziewczynki zabierając ją ze szpitala.
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia mowa była o proteście w obronie rodziców. Tak jak było to zapowiadane, przed sądem zebrała się grupa kilkudziesięciu osób związanych m.in. ze stowarzyszeniem zrzeszającym tzw. antyszczepionkowców. Mają oni transparenty m.in. "czyje są dzieci - mamy i taty czy rządu" oraz "wara od naszych dzieci". Krzyczą oni "szpital do sądu" czy "wolność, wolność".
- Jesteśmy tu przede wszystkim żeby wesprzeć tę rodzinę, która została postawiona w tak dramatycznej sytuacji. Zagrożenia, ucieczki. Oni teraz czują się jakby byli wyrzutkami, przestępcami. Oczekujemy, żeby sąd uchylił postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej. Myślimy, że właśnie wtedy rodzice przestaną się ukrywać i ta sprawa będzie ostatecznie wyjaśniona - mówi Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”.
To nie koniec tej sprawy - kolejna rozprawa w sądzie dot. opieki nad dzieckiem została zaplanowana na 13 października. Sądowi został we wtorek dostarczony list od rodziców dziecka, miało w nim paść zapewnienie, że kiedy tylko kurator przestanie mieć możliwość decydowania o opiece medycznej nad dzieckiem - rodzina przestanie się ukrywać. Matka i ojciec dziewczynki mieli też zadeklarować gotowość do udziału w kolejnych rozprawach.
Wtorkowa rozprawa nie ma związku ze śledztwem wszczętym przez Prokuraturę Rejonową w Białogardzie, która zbada, czy rodzice narazili zdrowie i życie dziewczynki zabierając ją ze szpitala.