O bezprawne uśmiercenie chorego jenota oskarża łowczego miejskiego Fundacja Na Rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja". Łowczy odpiera zarzuty mówiąc, że to "typowa ustawka".
Jak mówi Michał Kudawski z fundacji, łowczy nie miał prawa tego zrobić.
- Sięga po broń i strzela. W przypadku zwierząt nierokujących, czyli takich, które nie mogą być rehabilitowane albo nie mogą dalej egzystować, eutanazji dokonuje tylko i wyłącznie lekarz weterynarii. Pan Czeraszkiewicz nim nie jest. Z ustawy o ochronie praw zwierząt wynika, że nie jest dopuszczalne uśmiercenie zwierzęcia, nawet bronią pneumatyczną - mówi Kudawski.
Kudawski wskazuje, że zwierzę było przewożone niewłaściwym środkiem transportu. Poza tym na miejsce powinien przyjechać do niego przedstawiciel firmy, która zajmuje się zwierzętami łownymi, a nie sam Czeraszkiewicz.
Jej właściciel, Stanisław Hebda twierdzi - w przedstawionym przez fundację nagraniu - że nie miał takiego wezwania. Sprawa została zgłoszona policji.
Na swoim Facebooku łowczy miejski pisze, że jenot został uśmiercony, bo miał uszkodzone oczy oraz inne urazy i stanowił "zagrożenie epidemiologiczne".
Zadzwoniliśmy w tej sprawie do Ryszarda Czeraszkiewicza. W jego ocenie, miał do tego prawo. Poza tym uważa, że zwierzę było podrzucone. Sytuację nazywa "typową ustawką" i zapowiada, że szerzej do sprawy odniesie się w czwartek.