Rozwiązaniem jest zamknięcie furtki do kościoła od strony ulicy Sielskiej, obok której jest wejście do sklepu. Wtedy by wejść do kościoła, trzeba będzie korzystać z bramy od strony ulicy Jaworowej. W ten sposób droga między parafią a sklepem wydłuża się o kilkadziesiąt metrów i pozwala marketowi ubiegać się o koncesję.

Proboszczowi zaproponowali to szefowie "Społem", którzy - jak mówią - od dawna mieli prośby od mieszkańców o poszerzenie oferty o mocne alkohole.

- Zgodziłem się w dobrej wierze, nie szukając własnej korzyści. Jedynie co, to prezesi wsparli remont schodów przy kościele. Niemniej, mnie jako duszpasterzowi i kapłanowi zostaje jakiś taki niesmak, jako że ksiądz powinien być ostatnim człowiekiem, który zabiera wiążący głos w kwestii marketingu alkoholowego - mówi proboszcz, ksiądz Zbigniew Woźniak.

Podzieleni są mieszkańcy osiedla. - W sumie to jedyny sklep na Głębokim i tak trochę dziwnie, że bez alkoholu. Sama nie piję, ale czasem przydałoby się coś mocniejszego. Poza tym sklepem, to najbliższy jest na Zawadzkiego - ocenia jedna z mieszkanek. - Wódka jest niepotrzebna. Piwko w sklepie może być - dodaje kolejna.

Mieszkańcy przypominają, że podobny spór toczył się tutaj kilka lat temu, kiedy do sklepu wprowadzane było piwo. Szefowie "Społem" - wzorem monopolowego na Niebuszewie - wybudowali nawet labirynt z płotu, by wydłużyć odległość dzielącą kościół i wejście do sklepu. Według lokalnego prawa, odległość od tzw. punktów chronionych, czyli szkół, przedszkoli lub kościołów do sklepów z alkoholem powinna wynosić minimum 100 metrów, a z piwem 30 metrów.

Szefowie "Społem" na osiedlu Głębokie wysłali już do urzędu miasta wniosek o koncesję na mocne alkohole.