W ubiegłym tygodniu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie podtrzymał decyzję Wojewódzkiego Inspektora Weterynarii o zamknięciu placówki i wykreśleniu jej z rejestru, ze względu na niezastosowanie się do zaleceń weterynarza. Mimo to, schronisko nadal działa - informuje nas Jarzy Harłacz.

- Funkcjonuje i będzie, bo jak sobie ludzie wyobrażają, że ja 180 psów wyrzucę na ulicę? Decyzja Wojewódzkiego czy Powiatowego Inspektora Weterynarii jest o zamknięciu schroniska. Z tym, że ta decyzja nie jest skuteczna, bo ja spełniam wszystkie wymogi. Składam kolejny wniosek o rejestrację podmiotu do Powiatowego Inspektora Weterynarii i on musi na te decyzję odpowiedzieć - mówi Harłacz.

Liczne skargi na działalność schroniska Jerzego Harłacza składały organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt. Właściciel przytułku dla psów w Białogardzie ma wyrobione zdanie na ich temat.

- 80 procent organizacji prozwierzęcych w tym kraju to są hieny, które liczą tylko na jeden procent podatku. Ale tam, gdzie ich trzeba, tak jak u Violetty Villas, jak w Lubawce w 2014, to ich nie było. Jednego psa potrafią pokazywać 3 czy 5 lat, zwierzę już dawno nie żyje, a oni dalej zbiórkę prowadza. Po to, żeby zasilać własne konta i utrzymywać własne dupska w tych organizacjach. I taka jest prawda - mówi właściciel Schroniska w Białogardzie.

Rozprawa w sprawie zamknięcia i wykreślenia z rejestru schroniska w Białogardzie odbyła się w ubiegłym tygodniu przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym. Wtedy sąd oddalił skargę Harłacza na decyzję Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej o zamknięcie schroniska. Ale decyzja Inspekcji jest nieskuteczna, ze względu na brak przepisów wykonawczych pozwalających na zamknięcie schroniska.