Temat ten przywołany został przez ujawnione przez dziennikarzy nagrania, na których widać, jak neonaziści z wytatuowanymi swastykami celebrowali w lesie urodziny Hitlera.

Anna Stachowiak, która była więziona w obozie zagłady w Auschwitz, mówiła na naszej antenie, że trudno jej uwierzyć, że nadal ktoś popiera ideologię nazizmu. Przypominała także, że to Adolf Hitler jest odpowiedzialny za śmierć 50 tysięcy ludzi w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego.

- Teraz się czci coś takiego. Nie można mówić tego, że nie ma przyzwolenia w tej chwili na takie rzeczy, bo jeśli sąd na hajlowanie mówi, że to machanie ręką i umarza śledztwo w takiej sprawie to potem jak kula śniegowa nabiera się coraz więcej takich zdarzeń - mówiła Stachowiak.

Tymczasem według organizacji antyfaszystowskich, neonazizm w Polsce kwitnie od ponad dekady. Rada Europy szacowała, że w jego rozwój może być zaangażowanych od 10 do 20 tysięcy osób.

- Te liczby trudno jednak zweryfikować - wyjaśniał dr Robert Bartłomiejski, socjolog Uniwersytetu Szczecińskiego. - Te środowiska doskonale się kamuflują i schodzą do podziemia. To, do czego można dojść to właściwie pewne wskaźniki typu ile jest postępowań, ile osób skazano w danym roku z Kodeksu Karnego z tego artykułu 256 i 257.

Artykuły te dotyczą m.in. propagowania faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego oraz nawoływania do nienawiści.

Bartłomiej Sochański - adwokat i konsul honorowy Republiki Federalnej Niemiec w Szczecinie - zaznaczał jednak, że neonazizm w Polsce nie jest głównym problemem społecznym.

- Z tym problemem rzeczywiście trzeba walczyć, ale nie strzelać z armat do wróbli, tylko jeśli są takie przejawy, to po prostu eliminować je z życia publicznego - powiedział Sochański.

Po publikacji nagrań z udziałem członków stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność", minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro zlecił prokuraturze, aby przeanalizowała kwestię delegalizacji organizacji. Politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że nie ma przyzwolenia na działanie neonazistów. Opozycja twierdzi, że na takie zachowania było ciche przyzwolenie.