11-latka ze Szczecina przyniosła do szkoły swoje domowe zwierzątko. Nie był to jednak chomik. Podczas lekcji jedna z uczennic zauważyła wypełzającego z plecaka... węża.
Okazało się, że jedna z uczennic chciała po prostu pokazać koleżankom i kolegom swojego "Tuptusia". - Przyniosła węża mahoniowego, długości około 28-30 centymetrów. Zwierzątko było w bezpiecznym pudełku, wyłożonym bibułkami. Miało dostęp do powietrza. Z pudełka widać było tylko główkę lub ogon. Stworzonko porównywalne do dłuższej dżdżownicy - mówi Elżbieta Dalgiewicz, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 35 w Szczecinie. - Pan wychowawca natychmiast zgłosił mi tę sprawę.
Było trochę zamieszania, ale wąż trafił do gabinetu pani dyrektor. - Poprosiliśmy do szkoły mamę dziewczynki. Przyszła i zabrała węża do domu - dodaje Dalgiewicz.
- Miał różne plamki, był chudy, długi i płaski. Był mały. To był młody wąż - opowiadają uczniowie z SP nr 35. - Nie boję się węży. Nigdy nie bałem się zwierząt i teraz też się nie boję - dodaje jeden z uczniów.
Po wszystkim "Tuptuś" i jego właścicielka wrócili do domu.
Było trochę zamieszania, ale wąż trafił do gabinetu pani dyrektor. - Poprosiliśmy do szkoły mamę dziewczynki. Przyszła i zabrała węża do domu - dodaje Dalgiewicz.
- Miał różne plamki, był chudy, długi i płaski. Był mały. To był młody wąż - opowiadają uczniowie z SP nr 35. - Nie boję się węży. Nigdy nie bałem się zwierząt i teraz też się nie boję - dodaje jeden z uczniów.
Po wszystkim "Tuptuś" i jego właścicielka wrócili do domu.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Bardziej od wizerunku tego węża przydałoby się zdjęcie rodziców tej uczennicy, bo z pewnością są ciekawi.
Rodzice ciekawi? Bo? Nie przesadzajmy. Dziecko prawdopodobnie bez wiedzy rodziców przyniosło do szkoły niegroźnego węża. Z jak najlepszymi intencjami prawdopodobnie zresztą... i co to jakoś świadczy o rodzicach tej dziewczynki?