Były podsumowania, wspólny śpiew, ale przede wszystkim - wspomnienia. Przed trzema dekadami Szczeciński Klub Harbińczyków założyli Polacy pochodzący z Mandżurii, potomkowie m.in. budowniczych kolei wschodniochińskiej.
Jak wspomina Jerzy Czajewski, Polacy nie tylko mieli dobre stosunki z Chińczykami. Polonia w Harbinie była przede wszystkim bardzo dobrze wykształcona i zorganizowana.
- Mieli motywację i mieli pieniądze, żeby stworzyć jakąś taką małą Polskę na dalekim wschodzie - powiedział Jerzy Czajewski.
Potomkowie budowniczych kolei wschodniochińskiej urodzeni w Chinach, do Polski wrócili w połowie ubiegłego wieku.
Jan Zienkowicz miał wówczas 14 lat. W rozmowie z naszym reporterem, 82-latek wspominał, że władze PRL obiecały przywieść do kraju całe rodziny, jeżeli osiedlą się na ziemiach zachodnich.
- Myśmy właściwie byli nastawieni na Stany Zjednoczone, bo tam był nasz stryj, ale jak mu się siedmiu krajanów zwali na głowę bez znajomości angielskiego, to już lepiej do komunizmu. Zaryzykujemy przynajmniej, jeśli jest mieszkanie i miejsce pracy, no to jest podstawa - powiedział Jan Zienkowicz.
Po przyjeździe do Polski, polscy harbińczycy założyli kilka klubów. Działały one m.in. na Dolnym Śląsku czy Pomorzu. Do dziś istnieje już tylko jeden z nich - szczeciński, który w ten weekend świętuje 30-lecie.
Członkowie klubu swoje archiwa przekazali m.in. do zbiorów Książnicy Pomorskiej. Część dokumentów znajduje się także w warszawskim Archiwum Akt Nowych.
- Mieli motywację i mieli pieniądze, żeby stworzyć jakąś taką małą Polskę na dalekim wschodzie - powiedział Jerzy Czajewski.
Potomkowie budowniczych kolei wschodniochińskiej urodzeni w Chinach, do Polski wrócili w połowie ubiegłego wieku.
Jan Zienkowicz miał wówczas 14 lat. W rozmowie z naszym reporterem, 82-latek wspominał, że władze PRL obiecały przywieść do kraju całe rodziny, jeżeli osiedlą się na ziemiach zachodnich.
- Myśmy właściwie byli nastawieni na Stany Zjednoczone, bo tam był nasz stryj, ale jak mu się siedmiu krajanów zwali na głowę bez znajomości angielskiego, to już lepiej do komunizmu. Zaryzykujemy przynajmniej, jeśli jest mieszkanie i miejsce pracy, no to jest podstawa - powiedział Jan Zienkowicz.
Po przyjeździe do Polski, polscy harbińczycy założyli kilka klubów. Działały one m.in. na Dolnym Śląsku czy Pomorzu. Do dziś istnieje już tylko jeden z nich - szczeciński, który w ten weekend świętuje 30-lecie.
Członkowie klubu swoje archiwa przekazali m.in. do zbiorów Książnicy Pomorskiej. Część dokumentów znajduje się także w warszawskim Archiwum Akt Nowych.