Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
reklama
Zobacz
reklama
Zobacz
autopromocja
Zobacz

Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin/Archiwum]
Fot. Łukasz Szełemej [Radio Szczecin/Archiwum]
Tomasz P., były dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie, mógł być zwolniony z pracy, gdy był w areszcie - tak uważa prof. Jakub Stelina, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista prawa pracy.
Tymczasem Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego, kierowany przez marszałka Olgierda Geblewicza, w wydanym oświadczeniu, które trafiło do naszej redakcji twierdzi, że "do upływu trzech miesięcy nieobecności pracownika z powodu tymczasowego aresztowania pracodawca nie może wypowiedzieć umowy o pracę", a "Zarząd Województwa w tej sytuacji zachował się zgodnie z przepisami prawa".

- Jeżeli tutaj były znamiona np. związane z działaniem na szkodę pracodawcy, to można kwalifikować to jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Jeżeli więc takie zachowanie miało miejsce, to można dyscyplinarnie zwolnić pracownika. Tymczasowy areszt nie stoi temu na przeszkodzie - mówi prof. Stelina.

Działalność grupy przestępczej funkcjonującej w Zarządzie Melioracji, nadzorowanym przez marszałka, to zdaniem prokuratury: 105 ustawionych przetargów na kwotę 600 milionów złotych, a także kilkadziesiąt milionów złotych zapłaconych za fikcyjne prace.

- Może być też tak, że nawet jeżeli sąd uniewinni daną osobę, bo jest taka możliwość, to nie zmienia to faktu, że doszło do naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, bo to jest osobna przesłanka. Jeżeli dochodziło do sytuacji, kiedy dana osoba działała na szkodę podmiotu, którym kieruje, to wtedy zachodzi inna przesłanka i ona też upoważnia do dyscyplinarnego zwolnienia - tłumaczy prof. Jakub Stelina.

Paweł Mucha, przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w zachodniopomorskim sejmiku mówi, że do tej pory zarząd województwa nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za tzw. aferę melioracyjną. Jego zdaniem, podobne zachowanie obserwujemy w przypadku ubiegłorocznej katastrofy budowlanej w północnym skrzydle Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. - W moim przekonaniu, w sprawie afery melioracyjnej mieliśmy taką sytuację, żeby wygaszać kontrole. Zresztą uchwała była podejmowana przez większość PO-PSL. W przypadku Zamku Książąt Pomorskich, prowadząc wszelkie czynności jeżeli chodzi o działania kontrolne i nadzór, taka aktywność ze strony zarządu województwa powinna mieć miejsce. Ja jako radny nie widzę wyników tej działalności - powiedział Mucha.

Do katastrofy budowlanej w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie doszło 11 maja 2017 roku. W północnej części zabytku osunęła się kolumna i zarwały trzy stropy.

Z kolei afera melioracyjna wybuchła w 2014 roku. W związku z nią Prokuratura Krajowa postawiła zarzuty ponad 60 osobom. Jednym z głównych podejrzanych jest Stanisław Gawłowski, do niedawna sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej i szef struktur tej partii na Pomorzu Zachodnim. Gawłowski od 15 kwietnia przebywa w areszcie. Według śledczych, polityk miał między innymi przyjmować łapówki za pomoc w ustawianiu przetargów w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych.
- Jeżeli tutaj były znamiona np. związane z działaniem na szkodę pracodawcy, to można kwalifikować to jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych - uważa prof. Jakub Stelina, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego
- Może być też tak, że nawet jeżeli sąd uniewinni daną osobę, bo jest taka możliwość, to nie zmienia to faktu, że doszło do naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych, bo to jest osobna przesłanka - tłumaczy prof. Stelina.
Paweł Mucha, przewodniczący Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości w zachodniopomorskim sejmiku mówi, że do tej pory zarząd województwa nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za tzw. aferę melioracyjną.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
12345
12345

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty