Z żartobliwych przytyków narodziła się akcja pomocy. Coraz więcej szczecińskich lokali włącza się w inicjatywę "Potykacz Czelendż".
Zaczęło się od żartobliwych zaczepek na tak zwanych "potykaczach", czyli tablicach przed lokalami, na których kredą wypisuje się menu. Najpierw właściciele Bajgli Króla Jana na swoim potykaczu napisali "Bobby Burg Bajgiel", ale przekreślili jednocześnie słowo Burg. Adresatem zaczepki był Bobby Burger.
W odpowiedzi restauracja wystawiła swój potykacz z napisem "Bajgle Króla Bobbiego". Później właściciel tego lokalu Krzysztof Dolata napisał do swoich "adwersarzy" czy nie chcieliby pomóc jego 14-letniemu synowi Bartkowi w walce z rakiem. - Zaczęło się niewinnie, a przerodziło w inicjatywę i chęć niesienia pomocy mojemu synowi, który jest chory - opowiada Dolata.
W ramach akcji poszczególne lokale przekazują 1 zł i więcej ze sprzedaży wybranych produktów na rzecz Bartka. Taką informację zamieszczają też na swoich potykaczach. Jak mówi Konrad z kawiarni Coffe House, która bierze udział w "czelendżu", warto pomagać. - Złotówka to nie jest dużo, a tak naprawdę każda kwota przekazana na konto jest ważna - podkreśla.
Bartka można też wspomóc poprzez fundację Cancer Fighters.
W odpowiedzi restauracja wystawiła swój potykacz z napisem "Bajgle Króla Bobbiego". Później właściciel tego lokalu Krzysztof Dolata napisał do swoich "adwersarzy" czy nie chcieliby pomóc jego 14-letniemu synowi Bartkowi w walce z rakiem. - Zaczęło się niewinnie, a przerodziło w inicjatywę i chęć niesienia pomocy mojemu synowi, który jest chory - opowiada Dolata.
W ramach akcji poszczególne lokale przekazują 1 zł i więcej ze sprzedaży wybranych produktów na rzecz Bartka. Taką informację zamieszczają też na swoich potykaczach. Jak mówi Konrad z kawiarni Coffe House, która bierze udział w "czelendżu", warto pomagać. - Złotówka to nie jest dużo, a tak naprawdę każda kwota przekazana na konto jest ważna - podkreśla.
Bartka można też wspomóc poprzez fundację Cancer Fighters.