Krytyka może wynikać z faktu, że każdy rodzic, do znudzenia, wpaja dzieciom podstawowe zasady od najmłodszych lat - nie kradnij, nie bierz narkotyków, nie pij, nie pal, a także pamiętaj, że woda to żywioł. Gdy takie tragedie mają miejsce, zawsze pierwsza myśl schodzi właśnie na takową edukację oraz sposób sprawowania opieki na pociechami. Podobnych zdarzeń nie da się uniknąć, bo zawsze znajdą się ludzie, którzy nie uczą się na błędach innych...

Pani pedagog jak nie krytykować zachowania rodziców skoro było całkowicie bezmyślne i doprowadziło do tragedii? Kto pozwala dzieciom się kąpać pomimo czerwonej flagi? Na niestrzeżonej plaży? Mając taką liczbę dzieci, zwłaszcza jedno małe, nad którym trzeba sprawować opiekę non stop, gdzie był ojciec? Pewnie, że łatwo oceniać z fotela, ale mam do tego prawo i będę, bo takie zachowanie nie mieści mi się w głowie. W mojej głowie - dodam, bo to co widzę na co dzień tylko potwierdza, że mamy dziecioróbstwo i kiepskiej jakości wychowanie.

I niech Pani nie pisze, że wypadki się zdarzają, bo pewnie wypadki się zdarzają i ludziom ostrożnym i przezornym i MYŚLĄCYM, ale tutaj nie ma mowy o żadnym wypadku tylko całkowitej głupocie. A sprawa tych rodziców jest tak broniona przez wielce odważnych pedagogów, bo to nie jeden przypadek na tysiąc, a norma. Normą stał się brak używania mózgu. Kilka razy w tygodniu widzę, jak rodzice z dziećmi przechodzą przez czerwone światła, wiele razy niewiele brakowało aby się coś stało. I co, też będzie wielce szanowny wypadek, przypadek czy co tam jeszcze? No bo wszyscy przechodzą, to ja też i się zdarzyło? O ja wielce, poszkodowana matka....