Instytut chce likwidacji monumentu poświęconego żołnierzom forsującym Wał Pomorski w czasie wojny, bo miecze mają formę nadaną przez prosowiecką Gwardię Ludową i symbolizują też narzuconą przez komunistów władzę.

Radny sejmiku, wcześniej z SLD, teraz startujący z Koalicji Obywatelskiej - Artur Nycz przypominał słowa prezydenta Andrzeja Dudy z Siekierek - tam też są takie miecze na grobach żołnierzy - mówił Nycz. - Krwi przelanej za ojczyznę nie wolno w żaden sposób dzielić. Czy szli ze wschodu czy zachodu, ci żołnierze szli po to, aby Polska była wolna - cytował słowa prezydenta Artur Nycz.

Radny Cezary Szeliga zapowiedział zbieranie podpisów pod wnioskiem o pozostawienie mieczy grunwaldzkich w Mirosławcu. W akcję włączył się Grzegorz Napieralski, który zamierza wysłać list do prezesa IPN. I przekonuje, że nie można mu "zarzucać" udziału w kampanii wyborczej. - To IPN tak naprawdę rozpoczął całą tę debatę. My nie będziemy czekać do końca jednej kampanii wyborczej, bo za chwile przychodzi druga i zawsze można nam taki zarzut postawić - powiedział Napieralski.

W obronę mieczy grunwaldzkich z Mirosławca włączyli się też naukowcy, pod egidą instytutu historii Uniwersytetu Szczecińskiego. W opublikowanym liście podkreślają, że żołnierze walczący na tych terenach nie mieli możliwości wyboru armii, a ich "danina krwi" była ważna dla późniejszej polskości Pomorza Zachodniego.