Osiem lat więzienia za zabicie siekierą. W szczecińskim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok w sprawie zabójstwa, do którego doszło w marcu ubiegłego roku w Świnoujściu. Podczas awantury 65-letni Marek P. zadał obuchem siekiery dwa uderzenia koledze, z którym wynajmował pokój przy ulicy Grottgera.
W mowie końcowej prokurator Zbigniew Cetner domagał się dla oskarżonego 10 lat więzienia i przekonywał, że Marek P. zadając ciosy musiał mieć świadomość tego, że zabije kolegę.
- Dwa uderzenia obuchem siekiery zadane z dużą siłą w okolice lewej skroni nie mogły zakończyć się niczym innym jak śmiercią. Tylko spożyty alkohol mógł wmawiać oskarżonemu, że po tych uderzeniach pokrzywdzony jedynie stracił przytomność - mówił Cetner.
Obrońca oskarżonego mecenas Ilona Lewandowska przekonywała, że Marek P. nie miał zamiaru zabić kolegi, bo ciosy zadawał obuchem, a nie trzonkiem siekiery.
- Ktoś, kto zabija, to zaciera ślady, ukrywa, ucieka, a nie biegnie do właściciela mieszkania, wybiega na ulicę, zwraca się do sąsiada, który tam ma dom i mówi, żeby dzwonić po policję i po pogotowie - argumentowała Lewandowska.
Sędzia Grażyna Tucholska, przewodnicząca składu sędziowskiego w orzeczeniu przychyliła się do argumentacji obrony i wymierzyła najniższy z możliwych wyroków przewidzianych za zabójstwo.
- Oskarżony działał w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim, jak zarzucił to prokurator. Jest oczywiste, z tych ustalonych na podstawie i wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków w sprawie okoliczności to, że oskarżony nie planował zabicia pokrzywdzonego - mówiła sędzia Tucholska.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.
- Dwa uderzenia obuchem siekiery zadane z dużą siłą w okolice lewej skroni nie mogły zakończyć się niczym innym jak śmiercią. Tylko spożyty alkohol mógł wmawiać oskarżonemu, że po tych uderzeniach pokrzywdzony jedynie stracił przytomność - mówił Cetner.
Obrońca oskarżonego mecenas Ilona Lewandowska przekonywała, że Marek P. nie miał zamiaru zabić kolegi, bo ciosy zadawał obuchem, a nie trzonkiem siekiery.
- Ktoś, kto zabija, to zaciera ślady, ukrywa, ucieka, a nie biegnie do właściciela mieszkania, wybiega na ulicę, zwraca się do sąsiada, który tam ma dom i mówi, żeby dzwonić po policję i po pogotowie - argumentowała Lewandowska.
Sędzia Grażyna Tucholska, przewodnicząca składu sędziowskiego w orzeczeniu przychyliła się do argumentacji obrony i wymierzyła najniższy z możliwych wyroków przewidzianych za zabójstwo.
- Oskarżony działał w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim, jak zarzucił to prokurator. Jest oczywiste, z tych ustalonych na podstawie i wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków w sprawie okoliczności to, że oskarżony nie planował zabicia pokrzywdzonego - mówiła sędzia Tucholska.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.
W mowie końcowej prokurator Zbigniew Cetner domagał się dla oskarżonego 10 lat więzienia i przekonywał, że Marek P. zadając ciosy musiał mieć świadomość tego, że zabije kolegę.
Obrońca oskarżonego mecenas Ilona Lewandowska przekonywała, że Marek P. nie miał miał zamiaru zabić kolegi, bo ciosy zadawał obuchem, a nie trzonkiem siekiery.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Argumentacja Sądu to żart !!!! Bandyta wali trzonkiem siekiery faceta w głowę i mówi że nie chciał zabić ???? Bo następnego dnia wezwał pogotowie do trupa jak wytrzrzwiał ....
Sądy są naprawdę chore i trzeba reformy sądów....Dla zabójstwa pod wpływem alkoholu nie ma pobłażania i okoliczności lagodzacych....
Rola obrońcy zabójcy jest niewdzięczna, ale tłumaczenie, że ktoś, kto zabija, to zaciera ślady i ucieka jest dość infantylne. Idąc tym tropem, należy rozumieć, że oskarżony nie zabił, zadając ciosy siekierą, tylko ofiara zmarła z przyczyn naturalnych.