Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
reklama
Zobacz
autopromocja
Zobacz
reklama
Zobacz

Fot. Piotr Kołodziejski [Radio Szczecin]
Fot. Piotr Kołodziejski [Radio Szczecin]
Ponad dwustu byłych więźniów Auschwitz - Birkenau weźmie udział w obchodach 75. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady.
W niedzielę w Oświęcimiu świadkowie historii - kilkunastu ocalonych - dzielili się swoimi wspomnieniami z dziennikarzami z całego świata.

- Ten obóz był miejscem, które nazwałam "wiem, jak wygląda piekło". Za każdy drobiazg były duże kary. Trzeba było pracować bardzo długo. Jedzenie było bardzo skromne - wspominała Alina Dąbrowska, która w Auschwitz spędziła prawie trzy lata.

Jeden z byłych więźniów Leon Weintraub powiedział, że musimy pamiętać o tamtych tragicznych wydarzeniach i robić wszystko, by te nigdy się nie powtórzyły. Podkreślił, że to jest konieczne. Dla Leona Weintrauba były obóz to miejsce śmierci mamy i cioci. - To jest właśnie miejsce, które ma być ostrzeżeniem, [że] zaczyna się od niechęci do innych, [potem] przechodzi we wrogość do innych i kończy się w komorach gazowych - mówił ocalony.

Leon Weintraub podkreślił, że niemiecki obóz zagłady Auschwitz-Birkenau pokazał, do jakiego okrucieństwa zdolny jest człowiek. "Przemysłowe uśmiercanie" ludzi nazwał czymś najgorszym w historii świata, "szczytem tego, co ludzie mogą wobec siebie wymyślić i zrobić". - Żeby przemysłowo wykorzystać części zamordowanych: skóry na abażury, kości na mączkę do nawozów, tłuszcz na na mydło włosy na materace - tego nie było w historii świata - podkreślił Leon Weintraub.

Maria Hoerl, która do niemieckiego obozu trafiła jako dwulatka, uważa obecność w Miejscu Pamięci za swój obowiązek. Co roku powtarza sobie: "może to jest ostatni raz - muszę tam być". Podkreślała, że zawsze cieszyła się, spotykając co roku tych samych ludzi - innych ocalonych. Dodała, że czuje ból, dowiadując się, że ktoś z nich odszedł.

Maria Hoerl do Auschwitz trafiła razem z matką i pięciorgiem rodzeństwa. W 1944 roku rodzina została tam przewieziona z obozu na Majdanku. Wspomina, że w obozie zagłady dzieci były oddzielane od rodzin, a kontakt z matkami był bardzo ograniczony - właściwie prawie nie istniał. Matki widywały swoje dzieci raz w miesiącu pół godziny. - Mogła tylko oglądnąć, czy jeszcze dzieci żyją. A tak nie mogła się z tymi dziećmi w ogóle zajmować - mówiła była więźniarka. Kiedy jej mamę wysłano do obozu Birkenau, mogła jedynie wiedzieć, że jeszcze tylko dwie jej córki są w obozie. - Nigdy się nie dowiedziała, co się stało z tą starszą córką. Nigdy jej już później nie znalazła - wspominała jedna z ocalonych.

W obozie zagłady więźniów pozbawiano nie tylko godności i kontaktu z najbliższymi, ale również tożsamości. Maria Hoerl, której właściwe imię i nazwisko to Galina Bułachowa, wspomina, że po wyzwoleniu uratowane dzieci trafiały do nowych rodzin i otrzymywały kolejną tożsamość. Ustalenie tej sprzed wojny było bardzo trudne.

- Nie wiedziałam, kto jest moją matką, nie wiedziałam, kim jestem. Do 17. roku życia mogłam się tylko domyślać - mówiła była więźniarka Auschwitz. Potem dowiedziała się, że jej rodzina pochodzi z Białorusi. - Musiałam dostać inne nazwisko, inne imię i datę urodzenia, żeby po prostu w ogóle być kimś - podkreśla Maria Hoerl.

W czasie II Wojny Światowej niemieccy naziści zamordowali w Auschwitz ponad milion ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów i radzieckich jeńców wojennych.

Według danych Muzeum Auschwitz, na podstawie częściowo zachowanych dokumentów obozowych i szacunkowych danych ustalono, że do obozu zagłady trafiło około 232 tysięcy dzieci i młodzieży poniżej osiemnastego roku życia. Aż 216 tysięcy z nich stanowili Żydzi. Było też 11 tysięcy Cyganów, co najmniej 3 tysiące Polaków i ponad tysiąc Białorusinów, Rosjan, Ukraińców i innych.
Relacja Agnieszki Drążkiewicz (IAR).

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
12345
12345

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty