Jak najlepiej zorientować się, że miasto wróciło do życia po okresie pandemicznego zastoju? Sposobów jest kilka. Można słuchać informacji drogowych w Radiu Szczecin, wiadomości o korkach to jeden z objawów.
Ale można też popatrzeć na komunikację miejską.
Jeszcze kilkanaście dni temu były w niej pustki. Praktycznie na każdej linii (nie licząc tych, które na przykład dowożą pracowników do fabryk chociażby w Dąbiu) można było pasażerów policzyć na palcach jednej ręki (czasami dwóch).
Informacje o tym, że w pojeździe może przebywać określona liczba pasażerów wiszące na drzwiach, nie miały praktycznie żadnego znaczenia. Ludzi nie było, bo rzeczywiście wzięli sobie do serca #zostań w domu.
Z każdym jednak kolejnym luzowaniem obostrzeń, kolejnym etapem odmrażania, sytuacja się zmieniała. Było nas w autobusach i tramwajach coraz więcej. I coraz swobodniej się w nich czuliśmy. Już mało kto zwracał uwagę na wywieszone na siedzeniach informacje z prośbą o to, aby nie zajmować danego miejsca.
Nie wszyscy nawet stosowali się do zalecenia zakrywania ust i nosa. Najczęściej zakrywaliśmy same usta, a nos pozostawał wolny. Właściwie to czas przeszły jest tutaj bez sensu. Wciąż mamy obowiązek podróżowania z zasłoniętymi ustami i nosem. I wciąż popełniamy te same błędy. Ba! Są i tacy, którzy maseczkę noszą na ulicy, a ściągają ją... po wejściu do pojazdu. To jest dopiero absurd.
Może warto pomyśleć jak robić to dobrze zwłaszcza teraz? Bo teraz w komunikacji miejskiej może być nas praktycznie dwa razy więcej. I wciąż musimy siadać co drugie miejsce, wciąż powinniśmy zachowywać przynajmniej 1,5 metrowy odstęp. Wciąż powinniśmy zasłaniać usta i nos.
Walka z Covid-19 wydaje się idzie nam całkiem nieźle. A skoro tak, to może lepiej nie zepsuć tego?
Jeszcze kilkanaście dni temu były w niej pustki. Praktycznie na każdej linii (nie licząc tych, które na przykład dowożą pracowników do fabryk chociażby w Dąbiu) można było pasażerów policzyć na palcach jednej ręki (czasami dwóch).
Informacje o tym, że w pojeździe może przebywać określona liczba pasażerów wiszące na drzwiach, nie miały praktycznie żadnego znaczenia. Ludzi nie było, bo rzeczywiście wzięli sobie do serca #zostań w domu.
Z każdym jednak kolejnym luzowaniem obostrzeń, kolejnym etapem odmrażania, sytuacja się zmieniała. Było nas w autobusach i tramwajach coraz więcej. I coraz swobodniej się w nich czuliśmy. Już mało kto zwracał uwagę na wywieszone na siedzeniach informacje z prośbą o to, aby nie zajmować danego miejsca.
Nie wszyscy nawet stosowali się do zalecenia zakrywania ust i nosa. Najczęściej zakrywaliśmy same usta, a nos pozostawał wolny. Właściwie to czas przeszły jest tutaj bez sensu. Wciąż mamy obowiązek podróżowania z zasłoniętymi ustami i nosem. I wciąż popełniamy te same błędy. Ba! Są i tacy, którzy maseczkę noszą na ulicy, a ściągają ją... po wejściu do pojazdu. To jest dopiero absurd.
Może warto pomyśleć jak robić to dobrze zwłaszcza teraz? Bo teraz w komunikacji miejskiej może być nas praktycznie dwa razy więcej. I wciąż musimy siadać co drugie miejsce, wciąż powinniśmy zachowywać przynajmniej 1,5 metrowy odstęp. Wciąż powinniśmy zasłaniać usta i nos.
Walka z Covid-19 wydaje się idzie nam całkiem nieźle. A skoro tak, to może lepiej nie zepsuć tego?