Magistrat wciąż poszukuje lokalizacji dla pierwszej w Szczecinie osiedlowej sortowni.
Zamiast do koszy, to tam moglibyśmy wrzucać swoje śmieci. Sortowałby je zatrudniony w punkcie pracownik. W efekcie na wysypiskach miałoby lądować mniej odpadów.
Kilka podobnych "ekodomków" funkcjonuje w Płocku. Na miejscu był prezes Szczecińskiej Zielonej Alternatywy Artur Krzyżański. - Mieszkańcy bardzo szybko akceptują taką sytuację, kiedy nie mają zwykłego, śmierdzącego śmietnika. To jest zupełnie inny poziom cywilizacyjny
"Cywilizacja", jak mówi Krzyżański, miała zagościć na osiedlu Zdroje w Szczecinie. Na postawienie tam "ekodomku" nie zgodziła się jednak Spółdzielnia Mieszkaniowa Dąb. - Teraz wchodzi w życie nowa ustawa, kiedy nic nie wiadomo, to budowanie "ekodomku" u mnie w ogródku jest niecelowe - informuje jej wiceprezes Marek Nielek.
Jak przekonuje Krzyżański, nie tylko o przyrodę chodzi. - Te odpady można sprzedać. Pomniejsza się koszty wywozu - tłumaczy Krzyżański.
Spółdzielnia jest jednak nieprzejednana. Ale także i magistrat nie składa broni i szuka kolejnej lokalizacji. - Czekamy jeszcze na informacje, co do typowo miejskich terenów. Wtedy sprawdzimy czy liczba mieszkańców, która zamieszkuje ten teren jest wystarczająca, żeby akurat teren miejski wykorzystać do tego pomysłu - mówią w magistracie.
Kiedy miejsce się znajdzie, urząd będzie starał się o unijne dofinansowanie. Koszt "ekodomku" to ponad 100 tysięcy złotych.
Kilka podobnych "ekodomków" funkcjonuje w Płocku. Na miejscu był prezes Szczecińskiej Zielonej Alternatywy Artur Krzyżański. - Mieszkańcy bardzo szybko akceptują taką sytuację, kiedy nie mają zwykłego, śmierdzącego śmietnika. To jest zupełnie inny poziom cywilizacyjny
"Cywilizacja", jak mówi Krzyżański, miała zagościć na osiedlu Zdroje w Szczecinie. Na postawienie tam "ekodomku" nie zgodziła się jednak Spółdzielnia Mieszkaniowa Dąb. - Teraz wchodzi w życie nowa ustawa, kiedy nic nie wiadomo, to budowanie "ekodomku" u mnie w ogródku jest niecelowe - informuje jej wiceprezes Marek Nielek.
Jak przekonuje Krzyżański, nie tylko o przyrodę chodzi. - Te odpady można sprzedać. Pomniejsza się koszty wywozu - tłumaczy Krzyżański.
Spółdzielnia jest jednak nieprzejednana. Ale także i magistrat nie składa broni i szuka kolejnej lokalizacji. - Czekamy jeszcze na informacje, co do typowo miejskich terenów. Wtedy sprawdzimy czy liczba mieszkańców, która zamieszkuje ten teren jest wystarczająca, żeby akurat teren miejski wykorzystać do tego pomysłu - mówią w magistracie.
Kiedy miejsce się znajdzie, urząd będzie starał się o unijne dofinansowanie. Koszt "ekodomku" to ponad 100 tysięcy złotych.