Jednostka, zbudowana z pływaków przeprawy pontonowej, z domkiem z płyty na pokładzie, oficjalnie jest łodzią sportową do 5 metrów długości - dzięki temu nie potrzebne są żadne zezwolenia.

- Tutaj jest urządzenie - nie opatentowane - które nazwałem "płetwa wieloryba" - opowiada Andrzej Marciniak oprowadzając po swojej tratwie. - Jak nie ma silnego wiatru, mogę nią sterować i płynąć. Trochę się trzeba "namachać", ale mam kondycję, dobrze się odżywiam.

Wszystko na tratwie flisak zrobił własnoręcznie, na przykład kotwicę z uchwytów na gaśnice, a w domku moskitierę z firanki.

Pan Andrzej z Uniejowa do Szczecina w sumie płynął miesiąc, ale miał przerwę: - Roczną, w zeszłym roku dopłynąłem do Kostrzynia nad Odrą, tam zostawiłem tratwę i teraz dokończyłem rejs. Udało się dopłynąć do Szczecina, bo wiał korzystny wiatr z południa - opowiada Marciniak.

W domku flisak ma książki, między innymi tę z opisem rejsu słynnej tratwy "Kon Tiki" po Pacyfiku: - W latach dziecięcych czytałem "Przygody Tomka Sawyera" Marka Twaina, tam pierwszy raz spotkałem się z opisami rejsów tratwą z takim spływem. Też chciałem tak zrobić, zrealizowałem to teraz, w wieku 59 lat. Marzenia trzeba spełniać, to próbuję robić - opowiada Andrzej Marciniak.

Jak mówi pan Andrzej, być może w przyszłym roku wybierze się na spływ Wisłą.