WuDoo
Radio SzczecinRadio Szczecin » WuDoo » Czytelnia » Felietony
„Best weekend ever” – takim zdaniem mogę podsumować ostatni weekend spędzony w Warszawie. Gościnność, ciekawość, szaleństwo, energia, unity, pulsujące emocje oraz mnóstwo zajawki. Te słowa będą kojarzyć mi się z ludźmi, których poznałem w stolicy naszego kraju.
Na taki wyjazd czekałem od dawna. Warszawa, miejsce, o którym wiele osób ma wiele do powiedzenia. Ciekawość ciągnąca mnie tam była ogromna. Stąd, gdy usłyszałem o wyjeździe na „Bonnie & Clyde vol. 2”, jedynej w Polsce imprezie, na której bboy startuje wraz z bgirl, nie mogłem sobie odpuścić.

Piątek - „Jak nazywa się miejscówka ta …”.

Był piątek 2 września 2011. Wraz z moim kompanem bboy Arek Mąka umówiliśmy się na dworcu. Dworzec, jak dworzec: brudny, zaniedbany z niemiłymi kasjerkami i nerwowymi podróżnikami. W tej mało przyjaznej atmosferze spotkaliśmy naszego znajomego Grzegorza, znanego również, jako DJ Twister. Szczeciński didżej również jechał do Warszawy, tak, więc dołączyliśmy do niego w pociągu. Podróż do stolicy jest długa. Momentami zbyt długa. Nudę oraz monotonię jazdy zabijaliśmy rozmowami, żartami oraz niezastąpionym piwem.

Gdy już napoje się skończyły, rozmowy urwały, a męcząca podróż zmuszała do snu … w końcu dotarliśmy. Tuż po 21 dojechaliśmy do Warszawy. Gdy tylko wyszedłem z dworca, na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wiele osób mówiło mi o znerwicowanym i toksycznym klimacie panującym w stolicy. Negatywnej aurze unoszącej się nad miastem. Być może powodem takiego postrzegania jest ta wielka, ogromna, a nawet przerażająca pamiątka po komunistach, stojąca w samym centrum. Szczerze mówiąc to … nie wiem. Wiem tylko, że gdy zobaczyłem Warszawę drugi raz w życiu to ujrzałem ogromne, oświetlone i przede wszystkim żywe miasto, które w nocy zaczyna się budzić. Spodobało mi się to.

Na Żoliborz, miejsce spotkania, dojechaliśmy metrem. Dla bboya Arka, podróżnika i weterana była to niemalże rutyna. Ja tam jednak jarałem się jak dzieciak. Na miejscu odebrało nas kilka osób. Zaprowadzili pod hotel, a następnie zaprosili na małą buteleczkę do parku. Cóż, zaproszenie przyjęliśmy bez wahania. Zakwaterowano nas w hotelu Hostel. Miła recepcja, ładne pokoje, wygodne łóżka – czegoż chcieć więcej? Razem z nami mieszkała para z Ukrainy. Aby nie budzić gości, wymęczonych podróżą polską koleją, przywitaliśmy się, przebraliśmy i ruszyliśmy do parku. Trzeba przyznać, że Warszawiacy potrafią przywitać swoich gości w iście warszawskim stylu. W czasie piwkowania dołączyła do nas bgirl Arki aka One Girl Army organizatorka imprezy „Bonnie & Clyde vol. 2”. Przesympatyczna dziewczyna wypytała nas o podróż i zakwaterowanie. W między czasie dotarła również reszta ekipy Mad Skillz.

Było już koło 00. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Pierwsza udała się do hotelu. Druga uznała, że noc w Warszawie trzeba lepiej wykorzystać. Zgadnijcie, w której grupie byliśmy? Zgadza się. Nie chcę opisywać tutaj naszej całonocnej imprezy ani zdradzać jej sekretów. Powiem tylko, że faktycznie Warszawa żyje szybkim tempem, dzięki czemu w jedną noc zdążyliśmy zaliczyć melanż w parku, na domówce i w klubie. Koło godziny 6, jakoś dotarliśmy do pokoju.



Sobota – „Peace, Unity, Love and Having Fun”

O 8.45 Jim Jones wyrwał nas ze snu. Było ciężko. Nawet bardzo ciężko. Gdy już w końcu zwlekliśmy się z łóżek nasze twarze mówiły same za siebie, co działo się wczoraj. Wcześniejsza noc tak nam się dała we znaki, że po śniadaniu musieliśmy się zdrzemnąć. Trochę snu na szczęście zrobiło swoje. Bardziej wypoczęty i ogarnięty udałem się na Kempę Potocką, miejsce odbycia się „Bonnie & Clyde vol. 2”. W drodze towarzyszyli mi goście z Ukrainy. Niezwykle sympatyczni bboy Ponchik i bgirl Angi z ekipy OnTraffic wypytywali o poziom polskiego bboyingu oraz historię kultury Hip Hop w Polsce. Opowiadali przy tym o ukraińskim Hip Hopie. Muszę przyznać, że pomimo słabej znajomości języka angielskiego i zerowej ukraińskiego, potrafiliśmy się porozumieć i przede wszystkim zrozumieć. Dzięki temu dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy na temat Hip Hopu w państwie z którym organizujemy Euro 2012.

Po 12 dotarliśmy na miejsce. Impreza była w trakcie przyszykowania. Ari aka One Girl Army, wraz ze znajomymi rozkładała parkiet oraz szykowała miejsce dla zbierających się tancerzy. Na miejscu stał również samochód Redbula. Wyposażone w adaptery, duże głośniki i miejsce dla didżeja, auto przejęło funkcję nagłośnienia. Pojawiali się również sędziowie: bboys Thomas i Gieras oraz bgirls Ela i Venka. Za adapterami stanął DJ Przeplach aka Plash ze Stylowej Spółki Społem. Gdy rozłożono parkiet i podłączono nagłośnienie, dwóch prowadzących: bboy Arek Mąką i bboy Sierber zachęcali do wzięcia udziału w darmowych warsztatach z bboy Mefo z Funky Masons. Widząc sposób prowadzenia warsztatów żałowałem, że jestem taki stary. Sam z chęcią dołączyłbym do uczących się dzieciaków. Bboy pokazywał maluchom jak należy się rozgrzewać, ruszać ciałem, wykonywać podstawowe kroki oraz wyrażać swój charakter. Mam nadzieję, że po takich zajęciach choć parę osób załapało zajawkę na taniec.

Tuż po warsztatach doszło do jedynej sytuacji, która mi się nie spodobała. Rozumiem pielęgnowanie tradycji. Nie rozumiem jednak wpychania w to politykę. Zwłaszcza w okresie przedwyborczy. Akcja typu „Poczytajmy dzieciom” prowadzona przez kandydujących polityków, pokazała dwa różne światy: realia uśmiechniętych polityków próbujących wykorzystać okazję oraz świat prawdziwej pasji któremu nie potrzebne są sztuczne uśmiechy. Mniejsza jednak o akcenty polityczne. Gdy akcja dobiegła końca. Startujący powiedzieli swoje. Odeszli ci co mieli odejść, a zostali ci co mieli zostać. Wtedy się zaczęło.

Choć mam małe pojęcie o bboyingu, a moje zdanie bazuje głównie na obserwacjach, chciałbym opisać własne odczucia. Przede wszystkim widać, że w Warszawie się tańczy. Może nie przy wszystkich utworach serwowanych przez DJ Przeplacha. Jednak nie jest to już stanie na głowie, skakanie na rękach i pokazywanie figur co robi się choćby w Berlinie. Jest to głównie taniec, lub próba zatańczenia. Można to było zaobserwować podczas eliminacji w kategorii: bboying Bonnie & Clyde, toprock 2vs2 oraz footwork 1vs1. Wśród startujących zapamiętałem takie ksywki jak: bboy Error oraz bboy Markotny. Pierwszy charakteryzował się zabawnymi krokami i próbą opanowania muzyki. Może nie zawsze to wychodziło, jednak były momenty, gdy pokazywał konkretny skills. Drugiego zaś charakteryzowało indywidualne podejście. Bboya Markotnego dokładnie opisuje własna ksywka. Miał on nieco leniwy styl i dość ignoranckie podejście do przeciwników. Wyróżnić należy również bboy Mefo oraz bboy Thomas, których charakteryzowały nie tylko techniczne umiejętności co przede wszystkim flow. W ich przypadku można powiedzieć, że panowie opanowywali muzykę czego dowodziły ruchy całego ciała. Nie tylko stopy, nogi czy ręki. Od razu widać, że ci bboys nie tańczą od wczoraj. Ciekawą rzeczą, którą jeszcze zaobserwowałem było podejście młodych tancerzy. Niektórzy z nich chcieli pokazać charakterek, jednak chyba nie wiedzieli do końca jak. Teatralne napinanie się i stylowe przykozaczenie zsynchronizowane z muzyką, zamieniało się w prawdziwe spinanie i siłową próbę pokazania umiejętności w żaden sposób niezgraną z dźwiękami. Wydaje mi się że niektórzy młodzi nie rozumieją jeszcze do końca opcji battle podczas contestów. Nie są świadomi tego, że przykozaczyć można nie poprzez napinanie mięśni i siłowe wykonywanie kroków, lecz poprzez wczucie się w muzykę i stylowe wykonywanie ruchów. Czasami popłynięcie na najprostszych toprockach zgranych z muzyką, robi większe wrażenie niż najtrudniejszy set. Lecz to jest moje zdanie.

Po eliminacjach przyszedł czas na jeszcze większe emocje i jeszcze większą dawkę skillsów. DJ Przeplach, który grał wyszukane kawałki zmuszające niemal do tańczenia, załączył muzykę z wyższej półki. Prowadzący emcees: bboy Mąka i bboy Sierber, którzy przez całe contesty w niesamowity sposób nakręcali tańczących oraz publiczność poprzez swoje zgranie, komentarze, zachowanie i akcje, chwycili za mikrofony. Ludzie zebrali się wokół parkietu. Wtedy doszło do naprawdę konkretnych pojedynków. W toprockach ekipa Jokersów odpadła w zaciętym pojedynku z bboy Errorem i bgirl Maszynką, zaś ukraińska ekipa OnTraffic odesłała do domu bboy Flupiego i bgirl Maję. W fotworkach jednak nie poszło im już tak dobrze. Do tej pory radzący sobie z przeciwnikami bboy Ponchik musiał uznać wyższość bboy Errora. W półfinałach contestów Bonnie i Clyde nie było większego zaskoczenia. Do finałów przeszli: bboy Mefo i bgirl Maja oraz bboy Thomas z bgirl Agą. W półfinałach toprocków mogliśmy również zobaczyć kilka ciekawych rund. W długie walce, z dwiema dogrywkami, ekipa OnTraffic musiała ulec umiejętnościom Errora i Maszynki. Tym samym bboy Ponchikowi nie udało się zrewanżować za przegraną walkę w fotworkach. Ciekawie wyglądał również pojedynek między reprezentami Mad Skillz: bgirl Andzi i młodemu bboyowi Rodosowi a faworytami: bgirl Venka i bboy Mefo. Szczeciński duch walki musiał ustąpić warszawskim umiejętnościom. W efekcie w finale toprcoków mieli zmierzyć się: Maszynka i Error, Venka i Mefo oraz Thomas i Aga. W fotworkach również sprawa się wyjaśniła. Do finału weszli: bboy Error i bboy Gogez..

Zrobiło się już ciemno. Włączono reflektory. Emcees nakazali wszystkim stać i wykrzesać z siebie pozostałą energię. Didżej włączył muzykę dzięki której każdy czuł się jak za oceanem. W takim niezwykłym klimacie odbył się pokaz sędziów oraz finały: Bonnie i Clyde, toprock 2vs2 oraz footwork 1vs1. W pokazie wzięli udział: bboy Thomas, bgirl Venka, bboy Gieras oraz niezwykle skromna za to na parkiecie bardzo energiczna bgirl Ela. Swoje umiejętności pokazał również DJ Przeplach oraz organizatorka bgirl Ari. Po mocnej dawce skillsów, przyszła jeszcze większa dawka. Tuż przed finałami, zarządzono pojedynek o trzecie miejsce. Okazało się, że taneczny partner bgirl Ziemniaczka, po wcześniejszej przegranej, udał się do domu. Dziewczynie zostało: albo zaniechać walki i przegrać walkowerem, albo zmierzyć się z przeciwnikami w pojedynkę. Odważna dziewczyna wybrała drugą opcję i … opłaciło jej się to. Po zażartej walce dziewczyna pokonała konkurencję pokazując tym samym że bgirls mają powera. W takich okolicznościach trzecie miejsce w konkurencji Bonnie & Clyde zdobyła bgirl Ziemniaczek. W finale footworków spotkali się: Error i Gogez. Po długim, mocnym i zaciętym pojedynku pierwsze miejsce zdobył Error. Chwilę później warszawiak, wraz ze swoją taneczną partnerką bgirl Maszynką, stanął naprzeciw bboy Mefo i bgirl Venka oraz bgirl Agi i bboy Markotnemu w walce o finał toprocków. Zacięty pojedynek podkręcany krzykami publiczności wygrał Mefo z Venką. Ostatni finał, w kategorii Bonnie i Clyde, można nazwać najbardziej stylowym z ogromną dawką flavour. Naprzeciw siebie stanęli nauczyciele ze swoimi uczennicami: bboy Thomas i jego podopieczna bgirl Aga i bboy Mefo ze swoją młodziutką uczennicą bgirl Mają. Pojedynek ten odzwierciedlał zasadę each one, teach one. Jednak battle pokazał, że pomimo młodego wieku dziewczyny starały się jak mogły. Pojedynki między Thomasem a Mefo wypełnione były po brzegi dobrym flow i stylem. To jednak nikogo nie dziwiło. Natomiast pojedynek między dwoma uczennicami wręcz zmuszał do klaskania i żywej reakcji. Ten niezwykle zacięty battle wygrała bgirl Aga z bboyem Thomas.

W ten sposób zakończyła się druga edycja contestów „Bonnie & Clyde”. Pod koniec imprezy bgirl Ari podziękowała wszystkim za przybicie. Zwłaszcza tym, którzy pomogli zorganizować oraz przeprowadzić imprezę całkowicie za darmo. Okazało się, że jeszcze pięć dni temu impreza miała się nie odbyć w wyniku komplikacji. Jednak uratowali ją ludzie, którzy z przyjaźni zgodzili się pomóc. Tak po prostu. Dzięki temu One Girl Army, przy współpracy bliskich jej osób, zorganizowała drugą edycję „Bonnie & Clyde”.

Po contesach przyszedł czas na chillout. I tym razem oszczędzę sobie opisów sobotniej nocy. Gdybym chciał to zrobić musiałbym poświęcić na to dodatkową relację. Powiem tylko, że odczułem w końcu prawdziwe unity o którym do tej pory mogłem tylko słyszeć. To naprawdę było coś.

Niedziela – „Back to home”.

Po jednej z najciekawszych nocy swego życia, wstaliśmy koło 9. Grzanki, kawa i rozmowy z koneserem dobrej muzyki – dobry lek na niedospanie. Co ciekawe, pomimo tego że w przez cały weekend spałem może niecałe siedem godzin, to wsiadając do pociągu czułem się wychilloutowany. Bardzo mocno wychilloutowany. Tego dobrego samopoczucia nic nie mogło zepsuć. Nawet Polskie Koleje Państwowe, choć bardzo się starały. Jednak ani wredna kasjerka, ani chaos informatyczny panujący na dworcu, ani brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za wprowadzenia podróżników w błąd, ani nawet wypadek na peronie do którego przyczyniło się PKP. Nic nie mogło wyrwać mnie ze stanu maksymalnego wychilloutowania. Stanu ukojenia i odprężenia, tak potrzebnego do dalszego funkcjonowania w Szczecinie.
 

Zobacz także

2011-12-12, godz. 19:09 Historia polskiego hip hopu II - Rozdział I: Jedno miasto, trzy style „Baunsuj ze mną, baunsuj”. Na samym początku XXI wieku w polskim rapie coraz częściej pojawiało się hasło „bauns”. „Bauns” był synonimem rapu… » więcej 2011-12-12, godz. 19:11 Historia polskiego hip hopu cz. 10 - koniec prehistorii I. Zmiana warty. Rok 2000 i 2001 był dał początek fali produkcji, które napływały z całego kraju. Wpływ na to miała coraz większa popularność hip hopu… » więcej 2011-12-12, godz. 19:12 Historia polskiego hip hopu cz. 9 z podwórka na wielką scenę I. „HollyŁódź”. W Łodzi rap rozwijał się coraz prężniej. Thinkadelic podpisał umowę z Pomaton/Emi, i zaczął pracować nad nowym materiałem. Jeszcze… » więcej 2011-12-12, godz. 19:14 Historia polskiego hip hip cz. 8 warszawskie I. Mocne debiuty. Jak pamiętamy DJ 600 Volt był jednym z pionierów warszawskiej rap-sceny. Po odejściu z 1kHz, Volt skupił się głównie na produkcjach… » więcej 2011-12-12, godz. 19:16 Historia polskiego hip hop cz. 7 rozrastający się świat hip hopu I. Nowe twarze, nowe ekipy. Na przełomie 1995/96 roku Scrap Beat byli bardzo zapracowani. Zajęli się m.in. organizowaniem I Ogólnopolskiej Konferencji Freestyle… » więcej 2011-12-12, godz. 19:17 Historia polskiego hip hopu cz. 6 do you want fuck with me?! I. Miała być beka, a wyszedł straszny gnój. Rok 1995 zapowiadał się rewelacyjnie zarówno dla Liroya, jak i Peji. W roku tym Liroy stał się najpopularniejszym… » więcej 2011-12-12, godz. 19:19 Historia polskiego hip hop cz. 5 progres rzecz najważniejsza I. Wyjazdy i wygrane. Świat polskiego break danca coraz bardziej się rozwijał. Świadczyły o tym coraz lepsze umiejętności polskich b-boy’ów, oraz profesjonalna… » więcej 2011-12-12, godz. 19:21 Historia polskiego hip hopu cz. 4 miasta nad Wisłą, i Odrą I. Stolica kraju, stolicą rapu? Wspominaliśmy już o rap-sceny w Kielcach, Poznaniu i Katowicach. W tym samym czasie do mikrofonu powoli zaczynała dochodzić… » więcej 2011-12-12, godz. 19:23 Historia polskiego hip hopu cz. 3 coraz więcej miast, coraz więcej styli I. Zmiany, zmiany. Jak wcześniej wspominaliśmy, szczeciński taniec był w ciężkiej sytuacji. Broken Step o mało nie zawiesiło działalności, a w mieście… » więcej