42-latek był w miejscu, w którym spotkały go wszystkie negatywne skutki pożaru - mówi Grzegorz Standziak, szef sztabu akcji ratowniczej. Ratownicy nie tracili jednak dobrych myśli. - Był tam lutniociąg i stąd była cała nasza nadzieja, że mógł przeżyć. Do końca tłoczyliśmy powietrze tym lutniociągiem. Mimo, że to było doprowadzenia świeżego powietrza do pożaru, ale życie człowieka było ważniejsze.

Rano poinformowano, że zmarła kolejna, trzecia już ofiara wybuchu metanu w kopalni. To 32-letni pracownik dozoru technicznego.

- Nie poprawia się stan dwóch innych ciężko poparzonych w wyniku eksplozji. Ich stan jest skrajnie ciężki - mówi lekarz z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Na oddziale intensywnej terapii przebywa pięciu górników. Górnicy leczeni na oddziałach chirurgicznym i ogólnym są w stanie stabilnym.

W sumie w siemianowickim szpitalu przebywa 20 górników.

36 spośród 37 górników, którzy 6 października wieczorem znajdowali się 665 metrów pod ziemią, kiedy wybuchł metan, udało się ewakuować. Pod ziemią pozostał tylko górnik, którego ciało odnaleziono w sobotę. Kilka dni temu w wyniku ran odniesionych w pożarze zmarł jego kolega.

TVN24/x-news