Matka zmarłej, dwuletniej dziewczynki z Piły zeznała, że do śmiertelnych obrażeń doprowadził ojczym dziecka.
- Jak to określiła, nie szła mu ta gra, zirytowało go to, akurat dziecko szło w jego kierunku, złapał za rączkę dziewczynki i ją popchnął - analizuje Magdalena Roman.
W wyniku tego pchnięcia dziewczynka uderzyła głową o futrynę drzwi. Sekcja zwłok wykazała obrażenia wewnętrzne.
- Stwierdzono przede wszystkim krwiak śródmózgowy, a nadto cechy obrzęku mózgu. Ujawniono także złamanie prawej i lewej kości ciemieniowej i prawej kości potylicznej. Biegła stwierdziła, że te obrażenia mogły powstać na kilka dni przed zgonem dziecka - dodaje Magdalena Roman.
Podczas - trwającego przez ponad pięć godzin - przesłuchania, matka dziewczynki zeznała, że obrażenia te powstały w miniony czwartek. To też miało wpływ na zarzut jaki usłyszała kobieta, dotyczy on nieudzielenia pomocy dziecku.
Dopiero dwa dni po zdarzeniu rodzice zabrali dziewczynkę do szpitala i lekarza rodzinnego. Dziecko bowiem słabło, nie chciało też jeść ani pić. Matka dziewczynki tłumaczyła śledczym, że zataiła informacje o urazie, bo bała się reakcji swojego męża.
Zeznała również, że mężczyzna stosował wobec niej przemoc, ale nikomu o tym nie mówiła. Kobiecie grozi do trzech lat więzienia. W czwartek sąd rozpatrzy wniosek prokuratury o jej tymczasowe aresztowanie, równocześnie śledczy zaplanowali przesłuchanie zatrzymanego mężczyzny.
Magdalena Roman: - Jak to określiła, nie szła mu ta gra, zirytowało go to, akurat dziecko szło w jego kierunku, złapał za rączkę dziewczynki i ją popchnął.