Trzy kolejne śledztwa w sprawie namawiana nastolatków do samookaleczeń i samobójstwa wszczęły prokuratury w Krakowie, Wieliczce i Grodzisku Mazowieckim. Postępowania mają związek z grą internetową "Niebieski Wieloryb".
Poszkodowani to 14-latkowie: chłopiec z Wieliczki oraz dziewczyna z Grodziska Mazowieckiego.
Prokuratura w Krakowie bada przypadek 12-latki, która zeznała, że samookaleczenie zlecił jej tak zwany "opiekun" internetowej gry. - Dziewczyna wykonywała zadania w ramach tych zadań z gry. Dokonała samouszkodzenia, mianowicie nacięła naskórek na przedramieniu w kształcie litery "F" i cyfry "4". Zauważyły to jej koleżanki, które poinformowały pedagoga szkolnego, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że zainteresowała się tym także rodzina, która poinformowała o całym tym zdarzeniu - mówi Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Na potrzeby śledztwa zabezpieczono i poddano oględzinom telefony komórkowe oraz laptopy nastolatków. Prokurator Janusz Hnatko zaznacza, że śledczy informują o tego typu przypadkach, aby rodzice wcześniej mogli rozpoznać, czy ich dziecko dało się wciągnąć w internetowy łańcuszek związany z wykonywaniem zadań.
- To mogą być znaki robione na rękach, nogach, przedramieniu, dość charakterystyczne, których domaga się "opiekun" tej gry. Po to mówimy o tych sprawach, żeby rodzice faktycznie mogli zwrócić uwagę na takie zajścia i by mogli wcześniej interweniować - wyjaśnia Hnatko.
Śledczy rozważają też czy nastolatki rzeczywiście wchodziły na niebezpieczne strony, czy też zetknęły się z naśladowcami lub okaleczyły się, by zaimponować znajomym. Podobne postępowania prowadzi już kilka prokuratur w kraju.
Sprawą gry od pewnego czasu interesują się: prokuratura, Rzecznik Praw Dziecka, MSWiA i Ministerstwo Cyfryzacji.
Prokuratura w Krakowie bada przypadek 12-latki, która zeznała, że samookaleczenie zlecił jej tak zwany "opiekun" internetowej gry. - Dziewczyna wykonywała zadania w ramach tych zadań z gry. Dokonała samouszkodzenia, mianowicie nacięła naskórek na przedramieniu w kształcie litery "F" i cyfry "4". Zauważyły to jej koleżanki, które poinformowały pedagoga szkolnego, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że zainteresowała się tym także rodzina, która poinformowała o całym tym zdarzeniu - mówi Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Na potrzeby śledztwa zabezpieczono i poddano oględzinom telefony komórkowe oraz laptopy nastolatków. Prokurator Janusz Hnatko zaznacza, że śledczy informują o tego typu przypadkach, aby rodzice wcześniej mogli rozpoznać, czy ich dziecko dało się wciągnąć w internetowy łańcuszek związany z wykonywaniem zadań.
- To mogą być znaki robione na rękach, nogach, przedramieniu, dość charakterystyczne, których domaga się "opiekun" tej gry. Po to mówimy o tych sprawach, żeby rodzice faktycznie mogli zwrócić uwagę na takie zajścia i by mogli wcześniej interweniować - wyjaśnia Hnatko.
Śledczy rozważają też czy nastolatki rzeczywiście wchodziły na niebezpieczne strony, czy też zetknęły się z naśladowcami lub okaleczyły się, by zaimponować znajomym. Podobne postępowania prowadzi już kilka prokuratur w kraju.
Sprawą gry od pewnego czasu interesują się: prokuratura, Rzecznik Praw Dziecka, MSWiA i Ministerstwo Cyfryzacji.