Wzrosła liczba ofiar śmiertelnych zamachu w Londynie. Zmarł starszy mężczyzna, jedna z osób ranionych przez terrorystę na Moście Westminster.
W środę po południu zamachowiec wjechał samochodem w przechodniów na Moście Westminsterskim. Następnie podjechał pod budynek brytyjskiego parlamentu, tam zaatakował policjanta, ochraniającego gmach.
Brytyjskie władze poinformowały, że napastnikiem był 52-letni, urodzony w hrabstwie Kent Khalid Masud. Mężczyzna, obywatel Wielkiej Brytanii, miał być znany policji oraz wywiadowi MI-5. Kilka lat temu był przesłuchiwany w związku z podejrzeniami o powiązania terrorystyczne.
Do przeprowadzenia ataku przyznało się tak zwane Państwo Islamskie. Komunikat opublikowała sprzymierzona z fanatykami agencja prasowa Amak. Napisano w nim, że sprawca ataku był "żołnierzem Państwa Islamskiego". Zamach miał być odpowiedzią na wezwania do ataków na obywateli państw, które walczą przeciwko ISIS w Syrii i w Iraku. Koalicja, która zwalcza radykałów, liczy ponad 60 krajów, a dowodzą nią Stany Zjednoczone. W tym tygodniu w Waszyngtonie doszło do spotkania ministrów z państw wschodzących w skład koalicji.
W związku z zamachem przeszukano sześć mieszkań i dokonano ośmiu aresztowań w Birmingham i Londynie.
Tysiące osób pojawiło się w czwartek wieczorem na głównym placu Londynu z transparentami, kwiatami i świeczkami. Odbył się tam wiec jedności po środowych atakach przy parlamencie. - Byłem na tym placu w lipcu 2005 roku. Dziś jest tu zupełnie inna atmosfera. Wtedy mieliśmy mieszaninę strachu i chęci odwetu a teraz mamy pragnienie jedności. Myślę, że nie pozwolimy, żeby te wydarzenia nas zmieniły. Nie ma sensu trwać w strachu, trzeba żyć i jedna osoba nie jest w stanie tego zmienić ani trochę.