Francuski świat polityczny w sposób zgodny z zasadami wyborczego "fair play" przyjął decyzję elektoratu dającego absolutną większość partii prezydenta Emmanuela Macrona. Z pierwszych, nieoficjalnych wyników drugiej tury wyborów parlamentarnych wynika, że jego ugrupowanie "Republika Naprzód" będzie miało 355 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym.
Rzecznik rządu oświadczył, że Francuzi wyraźnie nie chcieli dać aż takiej przewagi jednej partii, mimo że masowo opowiedzieli się za ugrupowaniem Emmanuela Macrona, wiążąc z nim wielkie nadzieje.
Dotychczasowy przywódca socjalistów Jean-Christophe Cambadelis oświadczył, że podaje się do dymisji ze stanowiska szefa partii. Powiedział, że mimo bardzo niepokojącej absencji, zwycięstwo Emmanuela Macrona jest niepodważalne, porażka lewicy oczywista, a partii socjalistycznej - bezdyskusyjna.
Jego zdaniem, prawica stanęła w obliczu niepowodzenia, a populiści z lewej i z prawej zostali zepchnięci na margines. Tym samym wyborcy chcieli dać szansę nowemu prezydentowi i nie dali żadnej szansy jego przeciwnikom. Dodał, że teraz prezydent Republiki ma całą władzę.
Republikańska prawica chce odbudować swoje szeregi, skrajna lewica zapowiada utworzenie grupy parlamentarnej, a premier Edouard Philippe powiedział, że "Francuzi od złości woleli nadzieję".