Mężczyzna, który w poniedziałek na Polach Elizejskich w Paryżu wjechał w policyjny samochód i zginął, od dawna planował zamach i to na dużo większą skalę - tak wynika z dochodzenia prowadzonego przez francuskich śledczych.
Terrorysta miał zmienić plan w ostatniej chwili, gdy jadąc osobowym samochodem zobaczył konwój furgonetek wiozących żandarmów. Pod wpływem impulsu zawrócił i uderzył w jeden z pojazdów. Z niewyjaśnionych na razie przyczyn jego auto eksplodowało. Przyczyną śmierci mężczyzny było zatrzymanie pracy serca spowodowane siłą uderzenia oraz zatrucie dymem, który był następstwem wybuchu.
Po ugaszeniu pożaru w samochodzie znaleziono dwa naładowane pistolety, 28 magazynków, 8,5 tysiąca pocisków i Kałasznikowa, a na tylnym siedzeniu dwie 13-litrowe butle z gazem.
Zdaniem prokuratory, taki arsenał świadczy o tym, że mężczyzna planował masakrę na wielką skalę. W jego domu pod Paryżem także znaleziono broń palną i białą oraz materiały wybuchowe. Tego samego dnia mężczyzna rozesłał do swoich bliskich list, w którym wyjaśniał, że od lat jest dżihadystą i że chce umrzeć za islam męczeńską śmiercią.
Po ugaszeniu pożaru w samochodzie znaleziono dwa naładowane pistolety, 28 magazynków, 8,5 tysiąca pocisków i Kałasznikowa, a na tylnym siedzeniu dwie 13-litrowe butle z gazem.
Zdaniem prokuratory, taki arsenał świadczy o tym, że mężczyzna planował masakrę na wielką skalę. W jego domu pod Paryżem także znaleziono broń palną i białą oraz materiały wybuchowe. Tego samego dnia mężczyzna rozesłał do swoich bliskich list, w którym wyjaśniał, że od lat jest dżihadystą i że chce umrzeć za islam męczeńską śmiercią.