Członkowie komisji mówili nieraz po przesłuchaniach kolejnych świadków, że za Marcinem P. prawdopodobnie ktoś stał. Przewodnicząca komisji, posłanka PiS Małgorzata Wassermann powiedziała w lutym, po przesłuchaniu byłego wiceprzewodniczącego KNF Lesława Gajka, że hipotez jest wiele, ale właściciel Amber Gold nie był jedyną osobą, która stworzyła tę spółkę.

- Nie ma takiej możliwości, żeby Marcin i Katarzyna P. wymyślili to sami - oceniła Małgorzata Wassermann.

Niektórzy świadkowie zeznający dotychczas przed komisją również uważają, że Marcin P. nie mógł prowadzić i zarządzać takim przedsięwzięciem bez pomocy osób trzecich. Wspomniany Lesław Gajek powiedział, że twierdzenie, iż Marcin P. był "słupem", jest hipotezą prawdopodobną. Wskazał, że tak skutecznej osłony Amber Gold nie mogli zapewnić przeciętni ludzie.

Z kolei przesłuchiwany w grudniu ubiegłego roku wicepremier Jarosław Gowin - niegdyś minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska - powiedział dziennikarzom po złożeniu zeznań, że w pewnym momencie na Marcina P. ktoś musiał postawić.

- W pierwszym okresie działalności on był po prostu drobnym przestępcą i nie sądzę, żeby miał jakiekolwiek "dojścia" do prokuratury, czy sądu - powiedział Jarosław Gowin.

Spółka Amber Gold powstała w 2009 roku. Firma miała inwestować pieniądze klientów w metale szlachetne, takie jak złoto czy platyna. Oferowała lokaty, których oprocentowanie było wyższe od bankowych. W sierpniu 2012 roku ogłosiła upadłość. Oszukała prawie 19 tysięcy osób. Straty spowodowane jej działalnością szacuje się na ponad 850 milionów złotych.