Władzom w Londynie zależy, by na szczycie w piątek europejscy liderzy dali zielone światło dla rozpoczęcia rozmów o nowej, przyszłej umowie handlowej Unii z Wielką Brytanią. Bruksela odmawia tłumacząc, że nie nastąpił postęp w kluczowych sprawach dotyczących warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Theresa May będzie o tym rozmawiać z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem i głównym, unijnym negocjatorem Michelem Barnierem.

Unijni urzędnicy i dyplomaci komentują, że to ofensywa dyplomatyczna ostatniej szansy, ale nie spodziewają się, by zakończyła się powodzeniem. Stanowisko krajów członkowskich i Komisji Europejskiej jest niezmienne. Impas w dotychczasowych rozmowach Brukseli z Londynem dotyczy głównie rozliczeń finansowych. Unia chce, by Wielka Brytania, mimo Brexitu, wpłaciła do obecnego budżetu około 60 miliardów euro, ale Brytyjczycy nie chcą się zgodzić.

- Nie kieruje mną chęć zemsty, ale do jednego jestem przekonany - będą musieli zapłacić - mówił kilka dni temu szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.

Większy postęp jest w rozmowach w sprawie zagwarantowania praw Europejczykom, w tym Polakom, ale wciąż nie jest pewne, czy rodzice pracujący na Wyspach będą otrzymywać zasiłki na dzieci, które mieszkają poza Wielką Brytanią. Według unijnych urzędników, maksimum tego co premier May może osiągnąć, to utrzymanie zapisów w obecnym projekcie wniosków na szczyt, czyli że w grudniu Unia może być gotowa na rozpoczęcie rozmów o nowej umowie handlowej z Wielka Brytanią. Bo Francja i Niemcy chcą to zdanie wykreślić uznając je za zbyt daleko idące i zbyt obiecujące.