W katowickim Sądzie Apelacyjnym ma zapaść we wtorek wyrok w procesie podpalacza z Jastrzębia Zdroju.
Dariusz P. przez sąd pierwszej instancji został skazany na dożywocie za podpalenie domu i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. Z pożaru uratował się jedynie najstarszy syn mężczyzny.
Sąd apelacyjny zdecyduje czy utrzyma w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, zmieni go, czy też zwróci sprawę do ponownego rozpatrzenia. Wyrok pierwszej instancji zaskarżył zarówno obrońca oskarżonego, jak i prokurator, który domaga się miliona złotych odszkodowania od oskarżonego dla syna, który jako jedyny przeżył pożar.
Syn Dariusza P. broni oskarżonego twierdząc, że jest przekonany o niewinności ojca. Tak napisał w oświadczeniu przesłanym do Sądu Apelacyjnego. Własne, liczące około 100 stron, pismo określone jako "osobista apelacja" przesłał sądowi także sam oskarżony. Dariusz P. cały czas twierdzi, że jest niewinny, a pożar był tragicznym wypadkiem.
Do tragedii doszło 10 maja 2013 roku. Według sądu pierwszej instancji, mężczyzna zaplanował i precyzyjnie zrealizował swój plan: podłożył ogień w kilku miejscach w domu i zamknął go tak, by rodzina, która w nim spała, nie mogła się z niego wydostać. Motywem działania mężczyzny zdaniem prokuratury miały być pieniądze. Wcześniej Dariusz P. zawarł kilka umów ubezpieczeniowych na wysokie kwoty.
Sąd apelacyjny zdecyduje czy utrzyma w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, zmieni go, czy też zwróci sprawę do ponownego rozpatrzenia. Wyrok pierwszej instancji zaskarżył zarówno obrońca oskarżonego, jak i prokurator, który domaga się miliona złotych odszkodowania od oskarżonego dla syna, który jako jedyny przeżył pożar.
Syn Dariusza P. broni oskarżonego twierdząc, że jest przekonany o niewinności ojca. Tak napisał w oświadczeniu przesłanym do Sądu Apelacyjnego. Własne, liczące około 100 stron, pismo określone jako "osobista apelacja" przesłał sądowi także sam oskarżony. Dariusz P. cały czas twierdzi, że jest niewinny, a pożar był tragicznym wypadkiem.
Do tragedii doszło 10 maja 2013 roku. Według sądu pierwszej instancji, mężczyzna zaplanował i precyzyjnie zrealizował swój plan: podłożył ogień w kilku miejscach w domu i zamknął go tak, by rodzina, która w nim spała, nie mogła się z niego wydostać. Motywem działania mężczyzny zdaniem prokuratury miały być pieniądze. Wcześniej Dariusz P. zawarł kilka umów ubezpieczeniowych na wysokie kwoty.