Mężczyzna odpowiedzialny za eksplozję, do której doszło w piątek w mieszkaniu na łódzkich Bałutach jest przesłuchiwany przez prokuratora. Możliwe, że usłyszy zarzuty.
W piątek wieczorem mundurowi weszli do mieszkania przy ulicy Przemysłowej. Wezwali ich sąsiedzi lokatorki, która - nie mogąc wstać z podłogi - wzywała pomocy. Jeden z policjantów, szukając dowodu osobistego starszej kobiety wziął do ręki pojemnik, stojący na oknie. Wtedy jego zawartość wybuchła.
Policjanci zabezpieczyli w mieszkaniu jeszcze 50 podobnych pojemników. Skonstruował je 39-letni syn starszej kobiety. Mężczyzna miał to robić w celach zarobkowych.
- Dodawał do śrutu substancji wybuchowej, by dodać wystrzałom efektów świetlnych i dźwiękowych - poinformował prok. Krzysztof Kopania.
Prokuratura cały czas zbiera dowody.
Prokurator Kopania poinformował, że prokuratura bierze pod uwagę zarzucenie mężczyźnie przestępstw związanych ze spowodowaniem niebezpieczeństwa powszechnego, produkcją materiałów wybuchowych i wreszcie - łączących się z doprowadzeniem do powstania obrażeń ciała u interweniujących funkcjonariuszy.
Grozi do 12-tu lat więzienia.