W kilkudziesięciu miastach Rosji odbyły się demonstracje zwolenników opozycji. W Moskwie, według różnych źródeł, na ulice stolicy wyszło od tysiąca do kilku tysięcy osób.
Akcję protestacyjną pod hasłem "Strajk wyborców" zainicjował lider opozycji Aleksiej Nawalny. On sam nie wziął udziału w proteście, ponieważ został zatrzymany przez policję.
Od rana w centrum Moskwy dyżurowały setki funkcjonariuszy policji i żołnierzy Rosyjskiej Gwardii Narodowej. Tłum demonstrantów wnosił antyputinowskie hasła, domagając się przeprowadzenia uczciwych wyborów prezydenckich i odsunięcia Władimira Putina od polityki.
Uczestnicy protestu tłumaczyli swój udział troską o przyszłość kraju.
- Przyszłam walczyć o wnuki, dlatego że one nie mają życia, nic dobrego na nie w przyszłości nie czeka. - Wśród moich bliski ludzie podzielają stanowisko, że aby coś zmienić w naszym kraju potrzebne są uczciwe wybory - opowiadali w rozmowie z Polskim Radiem moskwianie, którzy wzięli udział w demonstracji.
Według danych rosyjskiego MSW, podczas demonstracji w całym kraju policja zatrzymała łącznie około dwustu osób. W samej Moskwie nie doszło do masowych zatrzymań.
Od rana w centrum Moskwy dyżurowały setki funkcjonariuszy policji i żołnierzy Rosyjskiej Gwardii Narodowej. Tłum demonstrantów wnosił antyputinowskie hasła, domagając się przeprowadzenia uczciwych wyborów prezydenckich i odsunięcia Władimira Putina od polityki.
Uczestnicy protestu tłumaczyli swój udział troską o przyszłość kraju.
- Przyszłam walczyć o wnuki, dlatego że one nie mają życia, nic dobrego na nie w przyszłości nie czeka. - Wśród moich bliski ludzie podzielają stanowisko, że aby coś zmienić w naszym kraju potrzebne są uczciwe wybory - opowiadali w rozmowie z Polskim Radiem moskwianie, którzy wzięli udział w demonstracji.
Według danych rosyjskiego MSW, podczas demonstracji w całym kraju policja zatrzymała łącznie około dwustu osób. W samej Moskwie nie doszło do masowych zatrzymań.