Prokuratura bada sprawę kobiety, która zmarła w szpitalu Jonschera w Łodzi. W piątek rano strażnicy miejscy znaleźli ją leżącą na chodniku. Kobieta była nieprzytomna i nie miała przy sobie dokumentów. Strażnicy przewieźli kobietę do izby wytrzeźwień.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania powiedział, że w izbie wytrzeźwień ustała akcja serca kobiety, ale udało się przywrócić funkcje życiowe.
- Około południa przewieziono ją do szpitala. Tam się okazało, że jest trzeźwa, ale bardzo wychłodzona. Temperatura jej ciała wynosiła jedynie 27 stopni - dodał Kopania.
Po kilku godzinach, w sobotę nad ranem - kobieta zmarła.
Rzecznik łódzkiej prokuratury zaznacza, że sprawdzenia wymaga między innymi prawidłowość reakcji straży miejskiej i postępowanie w izbie wytrzeźwień.
- Około południa przewieziono ją do szpitala. Tam się okazało, że jest trzeźwa, ale bardzo wychłodzona. Temperatura jej ciała wynosiła jedynie 27 stopni - dodał Kopania.
Po kilku godzinach, w sobotę nad ranem - kobieta zmarła.
Rzecznik łódzkiej prokuratury zaznacza, że sprawdzenia wymaga między innymi prawidłowość reakcji straży miejskiej i postępowanie w izbie wytrzeźwień.