Indiańskie miejsce pochówku sprzed siedmiu tysięcy lat odkryli archeolodzy u wybrzeży Florydy w USA. Miejscowe władze określiły znalezisko jako bezprecedensowe.
Miejsce zostało przypadkowo znalezione przez nurka amatora. Szukał zębów rekina, a natknął się na ludzkie szczątki. Oddał je do badań i okazało się, że należą do człowieka prehistorycznego. Wówczas zaczęto badać dno Zatoki Meksykańskiej, niecałe 300 metrów od brzegu.
Zatopiony cmentarz zajmuje około trzech tysięcy metrów kwadratowych. Zachował się w świetnym stanie. Znajdują się tam ludzkie szczątki, drewniane słupki, a nawet fragmenty tkanin.
Archeolodzy podkreślają, że są pod wrażeniem odkrycia. Mają nadzieję, że znalezisko pozwoli poznać historię pierwszych mieszkańców Florydy. Stanowe władze współpracują w tej sprawie z miejscowymi plemionami indiańskimi, aby zapewnić właściwe traktowanie zmarłych.
Zatopiony cmentarz zajmuje około trzech tysięcy metrów kwadratowych. Zachował się w świetnym stanie. Znajdują się tam ludzkie szczątki, drewniane słupki, a nawet fragmenty tkanin.
Archeolodzy podkreślają, że są pod wrażeniem odkrycia. Mają nadzieję, że znalezisko pozwoli poznać historię pierwszych mieszkańców Florydy. Stanowe władze współpracują w tej sprawie z miejscowymi plemionami indiańskimi, aby zapewnić właściwe traktowanie zmarłych.