W co najmniej 40 słowackich miastach odbyły się antyrządowe protesty. Organizatorzy protestów domagają się nie tylko wyjaśnienia okoliczności śmierci dziennikarza śledczego Jana Kuciaka, ale także ustąpienia obecnego rządu i rozpisania przedterminowych wyborów.
Na Placu Słowackiego Powstania Narodowego w Bratysławie manifestowało 25 tysięcy osób.
- Mamy dość, na serio, mamy już tego dość. Ci wszyscy ludzie chcą, aby rządząca koalicja odeszła jak najszybciej. Jeżeli to nie nastąpi, to marsze i manifestacje zamienią się w strajk generalny w całym kraju - powiedział jeden z protestujących Polskiemu Radiu.
Na Placu Słowackiego Powstania przy tablicy przypominającej o początkach antykomunistycznych demonstracji na Słowacji ustawiono fotografie zamordowanego dziennikarza i jego narzeczonej. Stoją tam setki zniczy, ułożony został dywan z kwiatów.
Na ulice wyszli głównie młodzi ludzie. W związku z olbrzymim zainteresowaniem protestem większość rektorów i dziekanów szkół wyższych na Słowacji odwołała dziś zajęcia.
Na Słowacji zakończyła się też dziś misja Parlamentu Europejskiego. Wzięli w niej udział europosłowie z sześciu grup politycznych. Celem misji było zbadanie doniesień dotyczących korupcji przy wydawaniu unijnych pieniędzy oraz powiązań pomiędzy mafią a otoczeniem politycznym premiera Słowacji.
Uczestniczący w misji europoseł Ryszard Czarnecki stwierdził, że misja Parlamentu Europejskiego oceniła sytuację w kraju jako poważną.
- Kraj jest podzielony i to głęboko podzielony - powiedział polityk. Wyraził nadzieję, że Słowacy znajdą pokojowe rozwiązanie tej sytuacji.
- Destabilizacja na Słowacji nie służyłaby ani Bratysławie, ani też samej Unii - ocenił Ryszard Czarnecki.
Członkowie misji zwrócili też uwagę, że do Brukseli nie docierały informacje o możliwych nieprawidłowościach przy wydawaniu unijnych dotacji.
- Tu rzeczywiście prawdopodobnie dochodziło do dużych nadużyć - powiedział europoseł PiS.
Po południu prezydent Słowacji Andrej Kiska spotkał się z premierem Robertem Fico na zamku w Bratysławie. Politycy nie doszli do porozumienia. Premier Fico zadeklarował, że będzie negocjował ze swoimi koalicjantami przez weekend. Z kolei prezydent Kiska apelował do manifestujących o zachowanie spokoju i nieuleganie prowokacjom.