Przed szpitalem w Liverpoolu czuwają ludzie wspierający Alfiego Evansa. Wciąż oczekujemy na decyzję, czy ciężko chore dziecko będzie mogło opuścić oddział. Przed chwilą ojciec dziecka wydał oświadczenie, w którym nie odniósł się do tej kwestii. W zamian poprosił media o uszanowanie prywatności.
- Jesteśmy tu po to, by wspierać Alfiego - to najczęstsze słowa ludzi przed szpitalem, którzy przynoszą maskotki, kartki i baloniki. - On powinien być na nowo przebadany, od tego powinno się zacząć, na pewno powinien móc pojechać do Włoch, by uzyskać prawidłową diagnozę - mówili wspierający Alfiego.
Przed szpitalem powiewają flagi włoskie i polskie.
- Nie wyobrażam sobie, byśmy byli w takiej sytuacji, nie wiem, co bym zrobiła. - To poruszyło wszystkich, nie tylko nas - mówili napotkani przed szpitalem Polacy.
W piątek rano ojciec dziecka mówił, że - jego zdaniem - lekarze wydali złą diagnozę, a ci przez cały czas powtarzają, że stan dziecka się nie poprawia. Władze placówki wydały tymczasem oświadczenie, w którym ostrzegają, że pracownicy padają ofiarą gróźb.
Wokół budynku ustawiona jest dyskretna ochrona policyjna.
Przed szpitalem powiewają flagi włoskie i polskie.
- Nie wyobrażam sobie, byśmy byli w takiej sytuacji, nie wiem, co bym zrobiła. - To poruszyło wszystkich, nie tylko nas - mówili napotkani przed szpitalem Polacy.
W piątek rano ojciec dziecka mówił, że - jego zdaniem - lekarze wydali złą diagnozę, a ci przez cały czas powtarzają, że stan dziecka się nie poprawia. Władze placówki wydały tymczasem oświadczenie, w którym ostrzegają, że pracownicy padają ofiarą gróźb.
Wokół budynku ustawiona jest dyskretna ochrona policyjna.