W Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Sródmieście o godz. 9.30 ma się rozpocząć proces wrocławskich policjantów, po których interwencji w maju 2016 roku - na komisariacie przy ulicy Trzemeskiej - zmarł 25-letni Igor Stachowiak. Po jego śmierci w centrum miasta wybuchły kilkudniowe zamieszki. Ostatecznie zarzuty usłyszało czterech funkcjonariuszy.
Maciej Stachowiak, ojciec Igora, będzie jednym z pierwszych, którzy złożą dziś zeznania w sądzie.
- Policjanci powiadomili nas, że możemy pojechać na komisariat i zidentyfikować syna, czy to jest on, oczywiście pojechałem z żoną, zabrałem ojca, co widzą trzy osoby, to nie jedna. Tak naprawdę, był to ostatni moment, kiedy mogłem się z synem pożegnać - mówił Maciej Stachowiak.
Początkowo służby prasowe policji informowały, że Igor Stachowiak zmarł po osunięciu się z krzesła. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej w Warszawie powiedział, że podjęto działania, gdy zaistniało prawdopodobieństwo, że mogło dojść do nadużycia władzy przez policjanta.
- Natychmiast ten, który użył paralizatora został zawieszony, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne, natychmiast stwierdzono nieprawidłowość użycia paralizatora, który nie powinien być użyty w związku z tym, że w stosunku do Igora zastosowano inny środek przymusu bezpośredniego w postaci kajdanek - podkreślił Mariusz Ciarka.
W czwartek zeznawać ma także Anna Stachowiak, matka zmarłego Igora, a także policjant Łukasz R., któremu od początku zarzucano niezgodne z procedurami użycie paralizatora wobec zatrzymanego w kajdankach. Trzech kolejnych mundurowych odmówiło na razie składania wyjaśnień przed sądem.
Zeznań świadków media nie mają prawa relacjonować. Najprawdopodobniej nie będzie można ich publikować aż do zakończenia całego przewodu sądowego.