Radio SzczecinRadio Szczecin » Polska i świat
autopromocja
Zobacz
reklama
Zobacz
reklama
Zobacz
reklama
Zobacz

Göran Adamson. Fot. Przemysław Gołyński [Radio Szczecin]
Göran Adamson. Fot. Przemysław Gołyński [Radio Szczecin]
Książka "Szwedzka polityka różnorodności - krytyka z lewa". Fot. Przemysław Gołyński [Radio Szczecin]
Książka "Szwedzka polityka różnorodności - krytyka z lewa". Fot. Przemysław Gołyński [Radio Szczecin]
Przemysław Gołyński rozmawia z Göranem Adamsonem, szwedzkim socjologiem. Adamson doktoryzował się w London School of Economics and Political Science. W 2014 roku napisał książkę "Szwedzka polityka różnorodności - krytyka z lewa", która została odebrana przez szwedzkie elity polityczne, jako krytyka nowej państwowej ideologii - multikulturalizmu. Wkrótce po tym, Adamson stracił posadę wykładowcy na Uniwersytecie Malmö.
- Twoja książka ”Szwedzka polityka różnorodności - krytyka z lewa” wzbudziła wiele kontrowersji w Szwecji. Ponoć straciłeś z tego powodu pracę na uczelni w Malmö?

Na początku muszę powiedzieć, że nie jestem marksistą ani nawet socjalistą. Uważam jedynie, że multikulturalizm to bardzo konserwatywna, a nawet reakcyjna ideologia. Po napisaniu tej książki poczułem wiatr w żaglach. Byłem w tym czasie koordynatorem ważnego projektu współpracy z uniwersytetem w Hong Kongu. Kiedy książka ukazała się na rynku, mój dziekan - nazwisko pominę - stosunek do mojej osoby zmienił o 180 stopni. Nagle pojawiły się niezwykłe problemy związane ze sposobem przekazywania wiedzy moim studentom. Wszyscy, w tym moi koledzy-wykładowcy, nagle byli ze mnie bardzo niezadowoleni. Poprosiłem dziekana o podanie jakiś argumentów lub dowodów na złą ocenę mojej pracy. Oczywiście nie podano mi żadnych. Nic dziwnego, bowiem bez przechwalania się, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem zdolnym nauczycielem i nigdy wcześniej nie miałem żadnych problemów na uczelni. Podejrzewam, że było to umotywowane politycznie. Nie mam na to oczywiście żadnych dowodów, ale przez to, że moja książka nie była tylko i wyłącznie krytyką tej ideologii, ale także przypadkami stosowania multikulturalizmu w moim miejscu pracy, które był przesiąknięte tą ideologią. Ideologią, której wcześniej nikt nie miał odwagi podważać. W moje książce poddałem ją po prostu rzetelnej naukowej analizie. Tak jak powiedziałem wcześniej, doszedłem do wniosku, że jest ona głęboko reakcyjna, bowiem dzieli ludzi na poszczególne etniczne grupy. Tragiczne w tym wszystkim jest to, że bronią jej ludzie, którzy uważają siebie za lewicę.

- Polityka różnorodności raczej nie jest postrzegana przez socjaldemokrację czy lewicę, jako coś co może im w przyszłości zaszkodzić.

Jeśli można jednym słowem podsumować multikulturalizm, to będą to korzenie. Chodzi tu o pochodzenie, przynależność, doświadczenie przeżywania nieszczęść i przypadków wykorzystywania danej grupy. Interesujące w tym jest to, że ludzie powołujący się na te wyżej wymienione czynniki, naturalnie wcale nie odnoszą się do własnych korzeni. Multikulturalizm jest obrońcą korzeni kultur obcych - egzotycznych. Ludzie wyznający tą ideologię robią to w ten sam, szaleńczy sposób, jak dawni klasyczni nacjonaliści. Oczywiście nacjonaliści bronią swoich krajów, swojej tożsamości, dumy itd. Wyznawcy multikulturalizmu natomiast, są patronami i biją się o prawa egzotycznych grup, etnicznych mniejszości. Na przykład muzułmanów. Mechanizmy, które popychają do działania prawicowego populistę i entuzjastę polityki różnorodności są identyczne. Obu cechuje polityczny romantyzm. To co chcę powiedzieć w mojej książce, to to że ludzie wyznający ideologię multikulturalizmu, łącznie z kierownictwem Uniwersytetu w Malmö, są gdzieś poza naszą orbitą. Nie wiedzą, nie mają pojęcia tak naprawdę o tym, jakiego typu ideologii bronią.

- Szwecja za granicą, a także w Polsce, była postrzegana do tej pory jako kraj wolności. Wolnym od wojen, kraju wolnego słowa, wolności seksualnej, wreszcie krajem dobrobytu. Obecnie w dobie problemów społecznych, krwawych przykładów fiaska polityki integracyjnej, czego prawie codziennie doświadczają mieszkańcy tego kraju, powstają konflikty których nikt w Szwecji zdaje się nie potrafi rozwiązać.

Przywołałeś wiele ciekawych pytań. Jeśli chodzi o feminizm, to jakieś czterdzieści lat temu istniała taka forma feminizmu, która w mojej ocenie była bardzo fajna. Każda kobieta mogła wtedy w pełni korzystać ze swoich wolności. Dziś mamy feminizm typu nowo-wiktoriańskiego. Feminizm, który jest wrogi seksualności i przeciwstawny wszystkim tym osiągnięciom, które zdobyły w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat. Dziś feministki twierdzą, że seks to tak naprawdę zawsze równa się gwałt. Nie ma to niczego wspólnego z tym radosnym i lekkim feminizmem epoki wyzwolenia seksualnego. Nie tak dawano uświadomiła sobie to jedna z moich studentek, która wcześniej była wzorem takiej współczesnej wrogo nastawionej do mężczyzn feministki. Kiedy zrozumiała czym jest dzisiejszy feminizm, zapytała mnie tylko co ma dalej robić?

- Aby powrócić do meritum, co się tak naprawdę dzieje w Szwecji?

Nie wiem. Mówiąc krótko, sam jestem zdumiony, zszokowany i skonsternowany. Te postkolonialne poczucie winy rozpowszechniło się na Zachodzie i dotknęło także Szwecji, choć przecież nigdy nie posiadaliśmy żadnych kolonii jako państwo. Jednak pomimo tego, że nie możemy takiej winy w sobie poczuć to i tak jest ona dla nas atrakcyjna. Pozwala nam się przyznać do, naszej głupoty lub nawet poczuć do siebie nienawiść. Dlatego powstało takie uczucie że wszystko co traktowaliśmy do tej pory, jako własne wartości, włączając w to równość płci, tolerancje mniejszości seksualnych, wolność słowa, wszystko to stało się dziś czymś podejrzanym. Coś za co powinniśmy się wstydzić. W następstwie tego, napływ do Szwecji tych nowych ruchów, grup i religii, czego najlepszym przykładem jest islam spowodował, że te mniejszości, które często nie liczą się lub nie identyfikują się z naszymi wartościami, stają się nagle interesujące. Tylko dlatego, że są egzotyczne. Jeden z moich literackich idoli, George Orwell nazywał to mianem colonial craze, czyli swoistą obsesją wobec tego co obce. Już od lat 20-tych dwudziestego wieku pseudo-intelektualny lewicowy establishment czuł niezwykle mocny pociąg do tego co nieznane i egzotyczne. Do obcych kultur, religii i ludów. Pomimo tego Ci ludzie, wiem to na przykładzie bliskiej mi osoby, którzy uważają islam za bardzo atrakcyjną religię jakoś nie stają się raptem muzułmanami. Nie wiem czy istnieje jakieś rozwiązanie problemów dzisiejszej Szwecji. Większość mieszkańców szwedzkich miast poniżej 44 lat to nie-Szwedzi. Wielu z nich to muzułmanie, naturalnie te osoby chcą żyć w przyszłości w warunkach, które uważają dla siebie za dobre. Nie możemy się temu dziwić. Nie podejrzewam jednak, by Ci ludzie chcieli asymilować się z rdzenną mniejszością. Uważam, że prędzej oznaczać to będzie asymilację w drugą stronę. Oczywiście są tacy, którzy mówią, że możemy osiągnąć swojego rodzaju poczucie wspólnoty socjalnej solidarności, ale co do tego nie jestem wcale przekonany. Kiedy przyjeżdżam do na przykład Turcji to kultura tego kraju mnie przytłacza, jest niezwykle silna. Tak samo jest w Tajlandii, która nigdy nie była okupowana. Można ją poczuć tuż po wylądowaniu w tym kraju. To jest bardzo ważna część procesu asymilacji. Ludzie przybywający do tych krajów zdają sobie sprawę z mocy danej kultury, która oczywiście jest dominująca i której muszą się podporządkować. Kiedy natomiast przyjeżdża się do Szwecji ludzie spotykają się z tym nowy modelem wiktoriańskiego feminizmu i kultury tkwiącej głęboko w postmodernizmie. Dlatego też multikulturalizm proponuje, by ludzie przybywający do Szwecji, nie brali na poważnie kultury tego kraju i wynikających z niej wartości. Ideologia mówi: nie próbujcie się z nią utożsamiać! Zamiast tego proponuje, by ludzie żyli tu w swoich radosnych enklawach - wspólnie w jednym kraju, ale oddaleni od siebie różnicami kulturowymi. To jest lansowany model szczęśliwego współistnienia. Moim zdaniem ten model multikulturalizmu jest wielkim fiaskiem. To społeczny eksperyment, którego nikt nie zakwestionował w ciągu minionych trzydziestu lat. Konsekwencję tego widzimy dopiero dziś. Otumaniona i pogubiona lewica uważa, że multikulturalizm jest progresywną, radykalną i wyzwalają ideą, ale jest to jedna wielka mistyfikacja, która niepotrzebnie antagonizuje różne grupy. Często bez najmniejszego powodu.

- Czy w takim razie ten koń trojański, który powstał w wyniku tego projektu, nie pojawił się już w krajowej polityce w postaci partii Szwedzkich Demokratów?

Tak, niewątpliwie. To tak jak w przypadku Trumpa i Brexitu. W Szwecji mamy Szwedzkich Demokratów. Puszczając nieco oko (lub pół żartem pół serio), wydaje mi się, że wierchuszka socjaldemokratów w jakimś stopniu sympatyzuje z ta partią, bowiem wszystko co głoszą i robią przyczynia się do większego poparcia dla tej partii.

- Jak daleko posunie się szwedzka lewica, by mieć swoje wpływy na funkcjonowanie niezależnych instytucji w państwie. Biorę tu za przykład to co dziś dzieje się z Akademią Szwedzką?

Świetne pytanie. Już w latach 30. ubiegłego wieku, socjaldemokraci zapisali w swoim programie, że nie chcą niszczyć uznanych konserwatywnych instytucji takich jak państwowy kościół, wojsko, uniwersytetów czy mediów. Pisali, że ”my ich nie zniszczymy, ale je przejmiemy”. To nazywamy ”marszem przez instytucje” . Moja znajoma napisała niedawno książkę pt. Jak przeżyć Szwedzki Kościół. Opowiada w niej o atakach jakich przez lata doświadczyła od socjalistycznego kierownictwa Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego. Oni absolutnie nie są zainteresowani studiowaniem biblii, czy np. udzielaniu chrztu. Religia czy tradycyjne chrześcijańskie wartości wcale ich nie obchodzą. Szwedzki Kościół został uprowadzony przez lewicę i wykorzystany jako narzędzie do socjalistycznej agitacji. Tak samo mają się sprawy z uniwersytetami. Szczególnie wydziały zajmujące się naukami o społeczeństwie zostały przejęte przez lewicę. Także systemy stypendialne są tak skonstruowane, że by student mógł otrzymać stypendium musi odpowiednio zaznaczyć we wniosku te wszystkie lewicowe pojęcia związane z feminizmem czy genderyzmem. Akademia Szwedzka jest tylko jednym z przykładów klasycznych instytucji wobec których, lewica czuje nienawiść i rozkoszuje się po każdym zadanym jej ciosie. Oczywiście zgadam się z tym, że w Akademii Szwedzkiej istnieją problemy. Natomiast ten sadyzm z wyrządzonej jej szkody jaką lewica okazuje, uważam za wyjątkową obrzydliwość. Jak zwykle nie okazują, żadnego szacunku wobec tradycji. Chcą, by na te miejsce powstało coś przesiąknięte ich ideologią, polityką i coś co będzie z natury feministyczne.

- Czy można powiedzieć, że Szwecja jest już stracona jako państwo?

To śmiałe i bardzo daleko idące pytanie. Profil Szwecji dzięki dużej imigracji na pewno się zmienia. To nie jest wcale żadne polityczne stwierdzenie, tylko demograficzny fakt. Zarówno Szwecja jak i jej mieszkańcy się zmieniają. Dość szybko wzrasta religijność i obecność islamu. Te zmiany będą coraz bardziej wyraźne. Nie wiem co wydarzy się dokładnie za kilka lat. Jestem natomiast przekonany, że Szwecja zmieni się bardziej niż przypuszczamy i możemy zrozumieć. Nie możemy mieć pewności, że doprowadzi to silnych napięć czy zakończy katastrofą. Mogę tylko powiedzieć, że jestem zaniepokojony tym co się dzieję i procesem zachodzących w społeczeństwie zmian. Mamy u nas wiele politycznych partii, które wydają się nie widzieć i nie rozumieć, że to co mamy w Szwecji jest czymś dobrym. Kiedy czasem chodzę alejkami cmentarzy, nie wiem dlaczego, ale lubię to robić - to myślę wtedy o tych wszystkich Szwedach, którzy są tam pogrzebani. Oni wszyscy, wtedy kiedy żyli, próbowali razem wspólnym wysiłkiem budować ten kraj tak, by był lepszy, bardziej otwarty, bardziej wolny zwłaszcza dla kobiet. To była kolektywna walka. Solidarna walka, w której brali udział nie tylko feministki i socjaliści ale liberałowie jak również wszyscy inni. Dziś mamy polityczną elitę, która wydaje się tym już wcale nie przejmować. Elita, która nie ma żadnego szacunku dla tej klasycznej walki socjalistów, liberałów i feministek po to, by Szwecja, mogła być jednym z najlepszych krajów do życia na świecie. Im na tym wcale już nie zależy. Przyczynkiem do powstałej sytuacji, która mnie osobiście przeraża jest fakt, że przez długi okres czasu mieliśmy rządy lewicy, która z uporem maniaka powtarzała, że multikulturalizm pozwala wyzwolić się od wszelkiego zła. Oni wciąż nie potrafią zrozumieć, że ta ideologia tworzy segregację i wywołuje napięcia, których się sami tak naprawdę boją.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
12345
Autopromocja
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty