Do 48 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar pożarów w amerykańskiej Kalifornii. Pożary są najtragiczniejsze w historii stanu. W ciągu ostatniej doby służby ratownicze znalazły kolejne sześć ciał.
Dobra wiadomość jest taka, że strażacy robią postępy w opanowywaniu pożaru. Pomaga też aura; wzrosła wilgotność oraz osłabł wiatr. Żywioł zniszczył również znaczą część miejscowości Malibu położnej niedaleko Los Angeles.
To drugi, bardzo groźny pożar jaki rozprzestrzenił się w ostatnich dniach w Kalifornii. Część swojego dobytku stracił mieszkający tam nasz rodak, pochodzący ze Szczecina, Krystian Orliński.
- Największym problemem jest to, że wiatr się odwrócił i zostaliśmy zablokowani ze wszystkich stron przez burzę ogniową. Jedyną ucieczką był długi wyjazd koło czterech domów w górę. Zostałem na górze, ale nie mogłem wyjechać, bo drogę blokowały dwa auta. Dwa razy próbowałem wyjechać, pół godziny byłem w tej burzy... Prosiłem Boga, żeby silnik mi nie zgasł. W końcu udało mi się przebić - relacjonował Orliński.
Służby wciąż nie są w stanie ustalić ile osób zaginęło.